Pewnego dnia ktoś popchnął mnie na ulicy tak mocno, że upadłam, tracąc równowagę. Wzruszyłam ramionami, nie patrząc nawet na zuchwalca. Wielki czarny samochód w tej samej chwili przejechał tuz za mną, prawie o mnie ocierając.
Zaledwie wróciłam do domu, gdy przyniesiono mego Pana pokrytego bandażami. Gdy zobaczyłam go w tym stanie, serce zamarło mi w piersi. Z trwogą patrzyłam na jego zamknięte oczy.
"Panie" - powiedziałam. Uśmiechnął się. Widząc, że żyje, wpadłam w gniew na myśl, że przez swe egoistyczne roztargnienie mógł mi wykręcić numer, opuszczając mnie na zawsze.
Krzyknęłam:"Czy musisz chodzić do miasta, ty, człowiek lasu, który nie umie nawet przejść przez ulicę! To ja jestem od robienia zakupów. Zajmij się więc swoimi drzewami!" (cdn)
Modlitwa o pokój
5 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz