Pewnego dnia ktoś popchnął mnie na ulicy tak mocno, że upadłam, tracąc równowagę. Wzruszyłam ramionami, nie patrząc nawet na zuchwalca. Wielki czarny samochód w tej samej chwili przejechał tuz za mną, prawie o mnie ocierając.
Zaledwie wróciłam do domu, gdy przyniesiono mego Pana pokrytego bandażami. Gdy zobaczyłam go w tym stanie, serce zamarło mi w piersi. Z trwogą patrzyłam na jego zamknięte oczy.
"Panie" - powiedziałam. Uśmiechnął się. Widząc, że żyje, wpadłam w gniew na myśl, że przez swe egoistyczne roztargnienie mógł mi wykręcić numer, opuszczając mnie na zawsze.
Krzyknęłam:"Czy musisz chodzić do miasta, ty, człowiek lasu, który nie umie nawet przejść przez ulicę! To ja jestem od robienia zakupów. Zajmij się więc swoimi drzewami!" (cdn)
Rozważania przy Rachunku Sumienia
4 lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz