Pewnej niedzieli około pół do dwunastej byłam zajęta obiadem. Ponieważ było gorąco, przygotowywałam sałatę i owoce.
Usłyszałam, że ktoś nieśmiało puka do drzwi. Jakiś stary człowiek, o twarzy porytej zmarszczkami, prosił o rozmowę z drwalem.
Poczułam, że ma mu coś ważnego do powiedzenia, że to się przeciągnie, że mój plan ulegnie zmianie, a przede wszystkim, że ten człowiek zagarnie dla siebie mego Pana.
Odpowiedziałam, że drwal jest zbyt zmęczony, by kogokolwiek przyjąć. Przybyszowi wydłużyła się mina, lecz byłam niewzruszona.
Starzec już kierował się w stronę drzwi, pociągając nogami, gdy poczułam, że coś przeszywa mi plecy.
Odwróciłam się i zobaczyłam, oczy mego Pana, rzucające we mnie jak gradem, niebłaganym światłem, które smagało mi twarz.
"Witam pana" - powiedział. Usiedli. Drwal posłał mnie po świeże piwo. Odeszłam bez skargi i szybko wróciłam. (cdn)
Modlitwa o pokój
5 lat temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz