niedziela, 24 lipca 2011

Cz. 2; 5. Bóg na wpół umarłemu człowiekowi zawsze podaje wodę w Naczyniu

Część 2. Przebudzenie zranionego ciała
5. Bóg na wpół umarłemu człowiekowi zawsze podaje wodę w Naczyniu

Bóg bezradnemu i na wpół umarłemu człowiekowi podaje wodę w Naczyniu. Tym Naczyniem jest Maryja, która karmi, troszczy się i osłania, podaje mleko pociechy, którym jest Boża (i Jej) miłość. Naczynie jest czyste, niepokalanie stworzone, aby zranione ciało mogło się wreszcie napić z nieskażonego źródła, aby mogło wreszcie napić się czystej miłości, nieskażonej ludzkim egoizmem i lękiem, tak jak było dotychczas.
Woda miłości, którą czerpiemy od ludzi, jest nam podawana (często w brudnym naczyniu) z mniej lub bardziej skażonych źródeł, skażonych egoizmem, zaborczością i lękiem. Nie można się więc dziwić naszej kondycji. Czy właśnie nie ze względu na wielkie i osłabiające rany oraz wrażliwość i słabość człowieka Bóg daje mu się napić czystej wody z Czystego Naczynia?

Łaska, która przychodzi przez Maryję, pochodzi z najczystszego źródła miłosierdzia, wielu świętych postrzegało Maryję jako Naczynie przeobficie rozlewającej się łaski. Nowe wylanie Ducha Świętego w dzisiejszym Kościele, o którym prorokowała Marta Robin, już się realizuje. Faktem jest również to, że ów deszcz nie leje się bezładnie i bez celu. To nie potop, lecz deszcz mający ożywić Kościół. Widać wyraźnie, że tam gdzie Duch Święty najobficiej wylewa swoją obecność i dary, tam "ustawiona" jest Maryja. Widocznie, Bóg chce, aby znów doglądała Nowego Życia. Jest Ona przez św. Bernarda przedstawiana jako akwedukt sięgający źródła, którym jest Jezus, i podprowadzający do człowieka wodę Jego łaski.

Jest Ona Naczyniem, poprzez które Jezus obwieszcza swoją miłosierną obecność. Ona - Matka - daje i wychowuje to Życie, które objawiło się kiedyś i teraz znowu się objawia. Widać to w świecie, w miejscach objawień, w nowych wspólnotach modlitewnych, w ożywieniu dzieł miłosierdzia.
Co z tego konkretnie wynika? Między innymi to, że gdy ktoś potrzebuje wody i o nią prosi, musi przyjść z naczyniem. Czasem posiadanie naczynia decyduje o życiu. Gdy ktoś potrzebuje jakichkolwiek łask, ma mieć przy sobie Naczynie-Maryję i przez Nią, z Nią prosić o laskę, której potrzebuje. Trzeba zrobić dla Niej miejsce, aby stanęła blisko, i wtedy prosić. Jest Ona często ukazywana jako Ta, która swoje spojrzenie kieruje jednocześnie na Boga i na ubogich tej ziemi. Na Boga, aby z ubogimi prosić; na ubogich, aby wiedzieć, czego potrzebują. Bóg sam daje to Naczynie, gdy ludzie czegoś potrzebują, lecz nie mają sprecyzowanych pragnień i nie wiedzą, jak mogliby to przyjąć. Znakiem tego są objawienia maryjne, gdy Ona przychodzi nie w swoim imieniu, lecz aby przygotować na przyjęcie Kogoś Większego i Jego nadzwyczajnych darów.

Miejsca, w których zranione ciało Kościoła dziś przyzywa i "ma blisko" Maryję, jutro będą odnowione przez łaskę, uzdrowione, uwolnione. Dlatego Ona nieustannie wzywa do różańca jako modlitwy człowieka poranionego i pozostawionego przez "zbójców" na drodze. Gdy zranione, ale obudzone ciało przyzywa Maryję na różańcu, sprowadza olej łaski, znak ulgi, który powoli uzdrawia jego rany. Maryja jest Matką Miłosierdzia, tzn. Matką Miłosiernego, który przychodzi zająć się zranionym ciałem jak swoim. Czy zranione i porzucone ciało nie jest dzisiaj najlepszym obrazem Kościoła? Tego Kościoła, który "jakby umiera", ale wciąż na nowo powstaje do życia, bo Ktoś zajmuje się nim z miłością i opatruje jego rany?

Zranione ciało jest więc już ciałem przyjętym. Jeszcze ono samo nie umie przyjmować siebie, ale ważne jest, żeby było przyjęte przez inną miłość. Może wtedy po raz pierwszy spokojnie zasnąć, ponieważ Maryja ofiaruje pokój, podobny do tego, jaki ma dziecko zasypiające przy matce. Maryja jest tu obecna wraz z Duchem Świętym. To właśnie prawdziwy "spoczynek w Duchu Świętym" jest zasmakowaniem tego pokoju, nawet gdyby w tym śnie miało się wylać całe morze łez. Rzeczywiście, moment pierwszego spoczynku i pierwszego doświadczenia "miłości-za-nic" wywołuje łzy, które przecież mogły zbierać się przez całe lata. Maryja jest wzruszona, gdy ciało z nieprzyjętego zamienia się w ciało zranione, słabe, ale przyjęte, doświadczające czułości. Nie oznacza to jeszcze wejścia do Królestwa. Może to oznaczać, że od tej pory zranione ciało będzie jeszcze więcej cierpieć, ale będzie to cierpienie rzeczywiste, złączone z cierpieniem Jej Dziecka, cierpienie wynikające z wrażliwości, a nie z zamknięcia.

Towarzysząc zranionemu ciału w momencie jego otwarcia i przyjęcia, Maryja trzyma ręce podniesione do góry, modli się. Dlaczego? Bo wraz z otwarciem, ujawnieniem się wielu ran można się spodziewać, że wyjdzie na wierzch wszystko to, co jest wewnętrznie i bezpośrednio powiązane z grzechem pierworodnym: nieczystość, lenistwo, zazdrość itd. Wszystko co wychodzi z ran, cuchnie i straszy. Nie ma już dawnego "ja sobie z tym poradzę". Maryja dba jednak, aby wszystkie strachy ulatywały w powietrze. Wie, że jest to strach przed sobą samym, tym co się wydobywa z wnętrza, ale też strach przed odrzuceniem z powodu ujawniających się właśnie słabości.
Maryja chce, aby bezradny i wylękniony grzesznik uczynił ze swej słabości raczej powód przybliżenia się do Niej niż uciekania i zaciskania serca. Maryja przypomina o sobie jako o "Ucieczce grzeszników", a zranione ciało bardzo potrzebuje takiego schronienia przed strachem, sądem - bardziej swoim własnym niż Bożym, po prostu przed sobą samym. Oto rola Maryi: broni grzesznika przed nim samym, broni go przed rozpaczą i samokaraniem wtedy, gdy grzesznik odkrywa swoje wielkie słabości, których do tej pory nie znał. Maryja jest zawsze po stronie zranionego ciała, a szczególnie wtedy, gdy ono tego potrzebuje, gdy wciąż siebie oskarża i jest zawiedzione sobą samym. Szatan chce udusić grzesznika jego własnymi słabościami, Maryja staje natomiast po stronie zaatakowanego, broni go. Wkracza w krzyczący tłum oskarżycieli, czyli jego własnych myśli, aby je uciszyć, i broni go. Maryja jest Najsilniejszym Egzorcystą, jest wolna od jakiegokolwiek oskarżania, Ona umie tylko bronić i chronić, szczególnie wtedy gdy zranione ciało upada ugodzone własnymi niedoskonałościami. Ona nie pozwala na samosądy, ale jednocześnie zachęca do dalszej drogi; jeśli się zatrzymuje wraz z grzesznikiem, to po to, aby on przy Niej odpoczął, a następnie poszedł dalej.

Mnisi z Góry Karmel uważali, że Maryja "może udzielić nam czegoś z własnego doświadczenia Boga". Sama była mistyczką, obłokiem, który przynosi deszcz. Jej obecność przy zranionym ciele, które dopiero co doznało wstrząsu i otwiera się na życie, jest prawdziwą obecnością matki, która karmi. Ona nosi w sobie głębokie doświadczenie miłości Bożej (kecharitomene - pełna łaski) i chce się tym dzielić ze swoim małym dzieckiem. Matka karmi swoje dziecko tym, co ma w sobie. Skoro pośród niewielu wzmianek o Maryi pojawia się nawet błogosławieństwo Jej piersi (zob. Łk 11,27), można pokusić się o duchową alegorię karmienia mlekiem łaski. Zresztą i św. Paweł porównuje formację początkujących chrześcijan do karmienia mlekiem (zob. 1 Kor 3,2). Czy Matka Łaski nie karmi piersią, gdy zranione ciało nie jest jeszcze przygotowane na pokarm stały, który przyniesie Chrystus?

Upadłemu człowiekowi bardzo trudno jest przyjąć tę spływającą na niego miłość i głos, który mu mówi: "teraz nie musisz nic robić, aby na cokolwiek zasłużyć". Takie doświadczenie miłości i opieki w całkowitej bezradności jest decydujące dla całego życia. Dotychczas zranione ciało ciągle musiało coś robić, aby otrzymać okruch zainteresowania, teraz widzi, że czyniąc tak, powoli odchodziło od źródła. Duch Święty i Maryja wiedzą jednak, jak bardzo potrzebne jest człowiekowi doświadczenie kołysania, słodkiego snu, niezmąconego pokoju, który przelewa się do jego serca bez jakiejkolwiek zasługi i który jest darem danym czasem jednorazowo, czasem powtarzanym w celu umocnienia do jakichś późniejszych walk czy zadań.

Jezus jako dziecko był zaproszony do wielkiej intymności z Maryją, często przebywali tylko we dwoje, w ciszy domu. Zranione ciało po rozpoczęciu nowego życia zostaje zaproszone do intymności z Maryją jako matką. Zranione ciało pozbywające się masek i osłon potrzebuje matki i intymności, jest jak ciało dziecka, nawet wtedy gdy ma czterdzieści, pięćdziesiąt lub więcej lat. Bóg daje Maryję, udostępniając każdemu nowo narodzonemu "dziecku" swoją własną matkę. Ważne jest zatem na pierwszym etapie otwarcia długie przebywanie w intymności z Maryją, we dwoje, w ciszy domu, jak mały Jezus. Jeśli ktoś doświadczy takiej intymności, to nawet gdy za jakiś czas będzie zaprowadzony na ukrzyżowanie, więź nie zostanie urwana. Maryja poszła za Jezusem pod krzyż, nic nie mówiąc, bo nie musiała mówić. Oni już wszystko powiedzieli sobie wcześniej. Bardzo ważny jest więc początkowy etap intymności z Maryją, aby potem wystarczyła już tylko Jej obecność, bez słów, aby można było cierpieć, mając pewność, że Ona stoi blisko. Jezus potrzebował Jej do samego końca, my też potrzebujemy Jej do samego końca.

Gdy "nowo narodzone", zranione ciało doświadczy takiej bliskości, szybko chciałoby coś robić, zapłacić, jakoś się odwdzięczyć. Maryja mówi, że nic nie chce za Jej miłość i za Jej obecność, za to, że może być obecna w otwierających się przestrzeniach. Ona nic nie chce, bo dla Niej samej darem jest to, że może być kolejny raz matką i opiekunką. Chce natomiast dawać tyle, ile jest potrzebne, aby zranione ciało otwierało się coraz bardziej, aby wydobywało z siebie wszystkie skarby przedtem ukryte, aby się nimi cieszyło jak perłami, o których istnieniu wcześniej nie wiedziało. Maryja złączona jest z Jezusem i pragnie tylko, by zranione ciało jak najszybciej odkryło wszechogarniającą miłość Jej Syna. Maryja chce "nie-uciekania" w stary świat, w którym zawsze jest "coś za coś", ale nie ma "bycia ze sobą". Maryja ofiaruje swoją obecność i czułość, aby odkryciem zranionego ciała była radość przebywania z kimś, aby doświadczyło ono wewnętrznego tańca radości, nawet gdy zewnętrznie wiele rzeczy jest poniszczonych i jeszcze czeka na swój czas odnowienia.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s.44-49.

ciąg dalszy - kliknij tu


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz