czwartek, 7 lipca 2011

Cz.1; 7. Albo pod, albo nad

7. Albo pod, albo nad
Zranione i odrzucone ciało nie potrafi tak naprawdę się przyjaźnić. Chociaż ma wiele osób wokół siebie, to jednak są to osoby albo "nad nim", od których jest ono zależne, albo takie, które zależą od niego, które są "pod nim". Ten układ zapewnia mu bezpieczeństwo, tzn. pewien porządek, który mu mówi, jaką ma pozycję. Życie zranionego ciała w społeczności przypomina więc nieustanne pięcie się w gore - tak, aby coraz mniej ludzi mieć nad sobą, a coraz więcej pod sobą. Ten kierunek powoduje jednocześnie wzrost pewności siebie i swojego poczucia wartości ("skoro tylu mam pod sobą, to chyba muszę coś znaczyć").

Nie-posiadanie ciała lub posiadanie-ciała-odrzuconego sprzyja wchodzeniu w role, ponieważ one zastępują ciało. Życie toczy się według zasady: "skoro nie ma mnie - rola, którą odgrywam, staje się mną". Odrzucone ciało chętnie bywa np. opiekunem, nie robi tego jednak z myślą o podopiecznych, lecz aby samemu żyć, a żyje tylko wtedy, gdy jest w roli. Łatwo to sprawdzić - jeśli ktoś próbuje wyjść, uciec od jego dotychczasowej opieki, odczuje na sobie jego agresję, bo bez roli opiekuna - czym jest odrzucone ciało? Ginie, jest niczym.

Dlaczego odrzucone ciało nie może być niczyim przyjacielem? Bo to po pierwsze oznaczało by równość, a tego ono nie znosi. Po drugie - przyjaźń to dynamizm, życie, niespodzianki, możliwość zdrady i kolejnego zranienia, a tego zranione ciało nie chce. Kiedy ma się wszystkich "pod" albo "nad", nikt nikogo nie zdradza, wszyscy wiedzą, kim są, jakie mają miejsce. Zdarza się więc, że wszystkie relacje odrzuconego ciała sprowadzają się do płaszczenia się (przed tymi, którzy są "nad") i wyzyskiwania (tych, którzy są "pod"). Zdarza się, że zranione ciało w taki sposób robi w świecie prawdziwą karierę. Jeśli ta skorupa się nie rozbije, cel - kariera - zostanie osiągnięty; zranione ciało, nie mogąc być szczęśliwe, osiąga wtedy tylko pewien rodzaj satysfakcji. Jeśli po drodze skorupa pęknie, zranione ciało karierowicza znajduje się w potrzasku. Widzi już, że kariera nie daje mu szczęścia, ale nie potrafi z niej zrezygnować, "musi" ją robić.

Wracając do przyjaźni - zranione ciało może MIEĆ wielu przyjaciół (tzn. tych, którzy prawdziwie są mu oddani), ale nie potrafi BYĆ przyjacielem. Po prostu nie potrafi. W jakimś sensie to nie jego wina. W pewnym momencie porzuca przyjaciół, a oni nie wiedzą, dlaczego - mogą tylko snuć domysły. Zranione ciało nawet nie wie, co się dzieje, gdy bardzo oddany przyjaciel cierpi, gdy zupełnie nagle urywa się kontakt. Niestety, ze strony zranionego ciała tego kontaktu po prostu nigdy nie było. Ono więc "nic nie zrywa", po prosu idzie dalej. Często tym porzuconym "w drodze" jest współmałżonek. Zranione ciało nie czuje, jak bardzo rani, gdy odchodzi. Zranione ciało robi ze wszystkimi to, co kiedyś zrobiono z nim. Porzuca.

Maryja jest oliwą na rany, które zadają sobie nawzajem wszystkie zranione ciała. Opiekuje się porzuconymi dziećmi, porzuconymi żonami i porzuconymi mężami. Łączy ponownie, przyprowadza pocieszycieli i modli się do Największego Pocieszyciela za każdego człowieka.

Maryja także przypomina o Jezusie, który nie chciał być "nad" ani "pod", nie płaszczył się ani wyzyskiwał. Nazwał nas przyjaciółmi. Ludzie jednak nie nazwali Go przyjacielem. Umieszczali Go albo bardzo "nad", albo Go deptali. Zranione ciało tak naprawdę nie chce i nie umie uważać Jezusa za przyjaciela; woli, żeby był On albo bardzo "nad", albo zdeptany pod nogami. Jedno i drugie jest wygodne. Nie jest On wtedy "Bogiem z nami". Jednak to On umieszcza w każdym zranionym ciele pragnienie bliskości z Nim. Pragnienie to czasem jest przygniecione ogromnym ciężkim pancerzem, czasem ukryte pod zawałami ateizmu i odrzucenia albo tzw. chrześcijańskiej doskonałości.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję" , wyd. "M", Kraków 2004, str. 24-26

"...On umieszcza w każdym zranionym ciele pragnienie bliskości z Nim. Pragnienie to czasem jest przygniecione ogromnym ciężkim pancerzem, czasem ukryte pod zawałami ateizmu i odrzucenia albo tzw. chrześcijańskiej doskonałości."

Jak tam dzisiaj się "czuje" moje pragnienie bliskości z Jezusem? Coraz częściej zadaje sobie to pytanie...

ciąg dalszy - kliknij tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz