czwartek, 21 lipca 2011

Cz.2; 2. Maryja jest Matką obecną

Część 2. Przebudzenie zranionego ciała
2. Maryja jest Matką obecną

Odrzucone i odkryte ciało potrzebuje więc Maryi jako matki OBECNEJ realnie, „tu i teraz”, a nie tylko w pamięci. To dlatego, że Duch uobecnia właśnie teraz w zranionym ciele to, co mogło stać się dawniej, nawet dwadzieścia-trzydzieści lat wcześniej. Rany zadane w dzieciństwie (które doprowadziły do zamknięcia) były w zranionym ciele jakby nieobecne, „nieprzebyte”, zamknięte, zablokowane. To one odcięły zranione ciało od głowy i od duszy. Ciągle pozostawiany samotnie w domu chłopczyk nie płakał, zajął się czymś innym. Wykorzystana seksualnie dziewczynka nie przeżywała w tamtym czasie rozpaczy, zamroziła się, zastygła. Gdy po latach to wszystko się otwiera, rana wybucha płaczem i żalem. To znak, że Duch uobecnia teraz to, co się stało wiele lat wcześniej. Jednak gdy jednocześnie jest się pięcioletnim dzieckiem i trzydziestoletnim dorosłym – jak ma wyglądać odpowiedź wiary, której oczekuje Bóg? Czy nie kusi ucieczka, zamknięcie się także przed Bogiem? A jeśli jest się jednocześnie małą wystraszoną dziewczynką i trzydziestoletnią matką, która ma dawać swemu dziecku maksimum bezpieczeństwa?
Wcześniej, gdy mieszkalno się w zranionym ciele, miało się jakiegoś „swojego” boga, a teraz wszystko się zmienia, wszystkie pojęcia kruszą się i opadają, a „swój” bóg wymyślony na swoje podobieństwo i obraz zdaje się nieobecny, nieodpowiadający, umarły.

Maryja jako matka proponuje zawierzyć się Jej sercu, ponieważ Jej „TAK” było pierwszym „TAK”, jakie ludzie dali Bogu, było to „TAK” dla Boga paradoksów i największych niespodzianek, a jednocześnie „TAK” dla Dziecka, które przyszło na ten świat. Adrienne von Speyr napisała: „Matka we wszystkich sprawach wskazuje wymiar miłości i nie ma w sobie nic z sądu i kary. Ukazuje ona nam możliwość wiary w tak łagodnej i pociągającej formie, że nie można się oprzeć, by wraz z nią nie powiedzieć „tak”. Ona patronuje każdej „wierze na nowo”. Właśnie tu znajdują niektórzy klucz do odgadnięcia, dlaczego nazwała się Ona w Lourdes „Niepokalane Poczęcie”, a nie „niepokalanie poczęta”. Zawsze, ilekroć zranione ciało będzie zaczynać od nowa, Ona będzie nad tym czuwać. Odrzucone ciało (może właśnie dzięki odkrytym ranom) trafi do Niej – może stanie się to po wieloletniej tułaczce i upokorzeniach, może nawet trafi do Niej nieco wcześniej, niż trafi do Kościoła. Trzeba mu tylko wciąż przypominać, że One jest obecna w świecie i w Jej ukochanym Kościele. Właściwie wystarczy tutaj Jej obecność. Maryja była obecna także w tych przeszłych chwilach, gdy zdrowe ciało było ranione, jest obecna także, gdy jest odrzucane, jest obecna nawet wtedy, gdy ono odrzuca innych.

Zanim zastanowimy się, jak Maryja jest obecna, należy na początku zatrzymać się po prostu na samym fakcie Jej obecności w „tu i teraz” Kościoła i każdego człowieka. Przy odrzuconym ciele jest Jej miejsce, jak przy Panu Jezusie po zdjęciu z krzyża. Kościół uczy: „Wniebowzięcie nie wprowadziło przepaści miedzy Maryją a ludźmi, ale uczyniło Ją bliższą”. „Jej obecność ma charakter macierzyński i siostrzany, ponieważ jest prawdziwą siostrą naszą, która wiodąc życie ziemskie w pokorze i ubóstwie, w pełni podziela nasz los”. „Nie zapomina o dzieciach, które, jak niegdyś Ona – odbywają drogę „w pielgrzymce wiary”.

Kościół od wieków przechowuje świadectwa osób, którym Maryja w sposób szczególny dawała odczuć swoją OBECNOŚĆ. Oto najdawniejsze z nich: „Tak samo jak cieleśnie przebywałaś z ludźmi tamtych czasów, tak duchem żyjesz z nami; potężna opieka, jaką nas osłaniasz, jest znakiem Twojej obecności wśród nas” (św. German z Konstantynopola). „Co jest słodszego od Matki Boga? Ona więzi mój język, wyobrażam Ją sobie dzień i noc” (św. Jan Damasceński). „Słodko jest myśleć o Niej, ale o wiele słodsza jest Jej obecność” (autor z końca XII wieku). „Nie widzę Jej, ale Ją czuje, jak koń czuje rękę jeźdźca” (O.Cestac).
To są świadectwa najstarsze. Gdyby chcieć zacytować współczesne świadectwa osób odczuwających Jej szczególną obecność, cały świat nie pomieściłby ksiąg, które trzeba by było napisać.

Czym różni się mówienie o obecności Maryi przy człowieku od mówienia o obecności jakiegoś zmarłego bohatera? Zranione ciało (także ciało Kościoła) obudowane murem będzie mówiło tylko o obecności Maryi w "świadomości" lub "pamięci". Przywodzi to na myśl "wiecznie żywych" bohaterów czy wodzów rewolucji, których ciała rozkładają się w grobach, natomiast ich idee wciąż inspirują umysły kolejnych zapaleńców. Świadectwa świętych natomiast mówią o żywej i rzeczywistej obecności Maryi w ich życiu, o Jej dotykalnym udziale w wydarzeniach, o Jej ingerencji i opiece, o Jej uzdrawiającej sile. Dla Kościoła żywego, odkrytego, wrażliwego Maryja jest matką istniejącą nie tylko w "świadomości i pamięci" (cóż dałaby dziecku matka istniejąca tylko w jego pamięci?), lecz konkretnie w każdym dniu jego pielgrzymki. Czy warto byłoby nieustannie wspominać kogoś, kto tak naprawdę nie jest obecny?

Kościół opiera swoją pewność w tę obecność na wierze w świętych obcowanie i dogmat o wniebowzięciu. Maryja JEST. Najpierw JEST wobec Trójcy Świętej. Dzięki temu może BYĆ i przy nas. W dodatku jest to obecność doskonała. Co to znaczy? Np. obecność nie doskonała polega na niemożliwości bycia naraz w kilku miejscach. Maryja jest "doskonale obecna", oznacza to m.in., że może być przy nas we wszystkich miejscach, doskonale nas znać i kochać tak, jak Bóg nas kocha. "Jakość" tej obecności, która zawarta jest w pełni miłości, sprawia, że Jej pociecha może być naprawdę skuteczna i przynosić wielkie duchowe owoce.

Warto jeszcze dodać, że "obecność" Maryi jest jednym z tematów, które Jan Paweł II poleca szczególnej uwadze teologów: "Należy, między innymi, pogłębić poważne i delikatne zagadnienia oraz argumenty, takie jak: ( ... ) natura wielorakiej obecności Maryi w życiu Kościoła" 15. Jeśli mamy mówić o maryjnej duchowości zranionego ciała trzeba zatem postawić fundament tej duchowości: Maryja jest nieustannie obecna jako matka przy każdym człowieku.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję" , wyd. "M", Kraków 2004, str. 35-39

ciąg dalszy - kliknij tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz