niedziela, 3 lipca 2011

Cz.1; 5. Pamiętliwość.

W tym fragmencie bardzo proszę zwrócić uwagę na jeden wyraz:" jakiegoś nieporozumienia".
(Ciąg dalszy komentarza - po całym fragmencie.)

5. Pamiętliwość.
Zranione i odrzucone ciało żyje pośród ludzi. Jak wszyscy, doznaje czasem jakiegoś nieporozumienia i krzywdy. Jednak nie odczuwa wściekłości (nie potrafi), nie walczy (nie ma o co), jest ugodowe (czyli niejakie). Człowiek w zranionym i nieprzyjętym ciele jest jednak "pamiętliwy". Czasem po długim okresie przypomni krzywdę, którą mu niegdyś wyrządzono. Przypomni nie wprost, delikatnie, z uśmiechem. Odrzuci propozycję, powie (najczęściej komuś innemu), że czyjeś ubranie niezbyt dobrze świadczy o właścicielu. Są to fałszywe przekazy o jego własnej niechęci. Zranione ciało nie wie, skąd mu się bierze ciągła niechęć do pewnych osób.

A skąd się bierze? Doznana krzywda jest odbierana przez odrzucone ciało jak uderzenie pociskiem w bunkier. Z pozoru nic się nie stało, powierzchnia się nie skruszyła, czasem nawet nie została naruszona. Powstały jednak drgania, które przedostały się do środka bunkra. Człowiek o odrzuconym ciele, nie mając dostępu do środka swojego bunkra, nie wie, że drgania uderzeń właśnie tam się gromadzą. Drgania te nie są w stanie się uwolnić, chroni je przecież warstwa zabezpieczająca - beton.

Gdy odrzucone ciało po raz wtóry widzi kogoś, od kogo wczoraj doznało krzywdy, odzywa się w nim coś nieokreślonego. Na zewnątrz bunkier pozostaje nienaruszony i spokojny, ale w środku coś podpowiada ciału, że powinno się zemścić. Mści się więc, pozostając nienaruszone i spokojne. Słowa sądu, które wypowiada nad swoim "krzywdzicielem", najczęściej wiążą się z jakąś ideologią, są "uzasadnione", a odrzucone ciało musi mięć oczywiście "rację". Dochodzi nawet do tego, że odrzucone ciało, gdy się mści na kimś za doznaną krzywdę, uzasadnia to czyimś dobrem, powołuje się na jakąś słuszną sprawę. Nie powie, że czyni wszystko z powodu własnego bólu. Nie powie, bo przecież go nie czuje.
Odrzucone ciało nie jest w stanie powiedzieć wprost, że czuje się skrzywdzone i że to, co robi, jest odpowiedzią złem na zło.

Jeśli nie nastąpi pęknięcie i przemiana, pamiętliwość nie opuści zranionego ciała aż do śmierci. Wiedzą o tym ci, którzy ośmielili się je "skrzywdzić" czy w jakikolwiek sposób mu się przeciwstawić. Zranione ciało pamięta, nawet po wielu latach.
Życie odrzuconego ciała jest zamknięte. Wszystko, co wpada do środka, gnije tam i zostaje, w odróżnieniu od życia kochanego, które rozwija się i idzie naprzód, zostawiając za sobą wszystko, co nie jest potrzebne.
Pamiętliwość jest dla niego samego cierpieniem. Ale nie wie o tym, podobnie jak nie wie, co to znaczy żyć, nie gromadząc w sobie gorzkości. Często pod grubą warstwą betonu odrzucone ciało zbiera w sobie tyle żółci, że odbija się to na funkcjonowaniu niektórych narządów. Objawia się to bólem rożnych organów, ale tak naprawdę jest to ból przeniesiony z całkiem innej sfery.

Odrzucone ciało "nie ma wiec problemu" z przebaczeniem. Ono przecież "przebacza od razu" albo mówi, że nie ma co przebaczać. Mówiąc to, ma racje, bo przecież nie przeżyło wielkiego cierpienia z powodu doznanej krzywdy. Zranione ciało odbiera to jako uderzenie w osłonę, więc skoro nie ma bólu, nie ma przebaczenia. To jest więc ten paradoks: zranione i potem odrzucone ciało tak naprawdę nie wie, co to przebaczenie. Mówi, że "nie ma z tym problemu" i ma racje. Przyjdzie jednak czas, gdy zranione ciało odpowie na doznana krzywdę i nie będzie tego wcale nazywało zemsta. Da zemście jakąś inną, ładną nazwę.

Zranione ciało myśli, że w Bogu nie ma cierpienia i nie bolą Go grzechy, najwyżej naruszają jakiś "Boży ład". Myśli, że Bóg też jest w bunkrze i pilnuje porządku z ukrycia. Odrzucone ciało w ogóle nie wie o bezbronności i cierpieniu Boga. Samo, będąc "pamiętliwe", jednocześnie w pełni korzysta z "niepamiętliwości" Boga. Bóg na to pozwala. Maryja jest obecna, zauważa i dziękuje za każde dobro, które w tym okresie zostaje uczynione. Opisany wyżej stan zranionego ciała nie pozbawia go przecież możliwości czynienia dobra. (cdn)
(Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję" , wyd. "M", Kraków 2004, str. 20-22)

To prawda, że zraniony człowiek odbiera, jako krzywdę, także i to, w czym nie było złego zamiaru.
Dzięki treści tego fragmentu zaczęłam uczyć się nie dowierzać własnemu poczuciu bycia pokrzywdzoną. Zakładam, że mogę się mylić. Zwracam się do Jezusa i mówię o tym, jakie uczucia we mnie wywołuje cała ta sprawa. Przynajmniej, nie usprawiedliwiam mojej niechęci do "krzywdziciela". Pragnę odkryć prawdę o sobie. Owocem takiej szczerej modlitwy jest nowe zrozumienie sytuacji, intencji tej osoby, mojego błędu.

ciąg dalszy - kliknij tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz