środa, 7 grudnia 2011

"W jednym pantofelku"(3)

"Jak się człowiek przebudzi, to zwykle udaje mu się trafić nogą tylko do jednego pantofla" - mówi Bronisław Leszczyński, lekarz, syn Stanisławy Leszczyńskiej, położnej. "Mamę jak wzywano w nocy, to często właśnie w jednym pantoflu wybiegała. I tak się też modliła do Matki Bożej: załóż, chociaż jeden pantofelek, ale przybądź z pomocą. Mama mówiła, że się nigdy nie zawiodła".

Przyjechałam do Łodzi z wielką obawą. Miałam poznawać historię życia kobiety, o której niewiele słyszałam. Wiedziałam, jak się nazywała, że była położną w Oświęcimiu i że obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny. W Krakowie zdobyłam kilka artykułów na jej temat, czasu na czytanie książek nie miałam, tak więc jako ignorant z kilkoma adresami i numerami telefonów wyruszyłam w drogę. To, co znalazłam na miejscu, zaskoczyło mnie.

Spotkałam dwóch uroczych nietuzinkowych, szarmanckich panów, synów Stanisławy Leszczyńskiej, Bronisława i Henryka, którzy przyjęli mnie jak kogoś z rodziny. Rozmawialiśmy długo, wspominając - jak się okazało niezwykłą postać - dotykaliśmy tego, czym jest miłość, piękno, bohaterstwo, śmierć, grzech. Wszystko to przebiegało w ciepłej atmosferze pierwszych dni sierpnia. Zajadaliśmy borówki, poziomki, winogrona. Stół się uginał, a ja protestowałam mówiąc, że nie wiedząc, co mnie czeka, zjadłam obiad. Czasem przerywaliśmy, by posłuchać gry Henryka i Bronisława na fortepianie, cytrach. Miałam okazję wysłuchać melodii piosenek, które śpiewała pani Stanisława. Na pamiątkę dostałam pierścień do gry na cytrze zrobiony z damskiej wsuwki do włosów, bo takie dają lepszy dźwięk niż te robione fabrycznie.

"Cytra to instrument, który wzrusza" - mówi Bronisław Leszczyński. "Mama lubiła jej słuchać. Mnie nieraz trudno było coś zagrać, a ona umiała to zaśpiewać. Lubiła śpiew, pamiętam piosenkę Wesoły skowronek i inne".
"Dopiero przed śmiercią zapytałem, skąd ją zna" - dodaje Henryk, prawnik, muzyk, kompozytor, wykładowca kontrapunktu, instrumentacji, kompozycji. "Okazało się, że był to rosyjski wiersz, do którego mama ułożyła melodię, gdy miała piętnaście lat. Śpiewała nam to jako kołysankę. U mamy cytra zawsze była na stole. Zresztą o mamie wolę mówić muzyką niż słowami. Nieraz śpiewaliśmy z nią na dwa głosy. (cdn)

Krystyna Zambrzycka (Oświęcim – Numer P.64.160)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz