niedziela, 11 grudnia 2011

"...przed każdym porodem modliła się" (6)

Obraz Śmierci

W Oświęcimiu śmierć codziennie zaglądała w oczy zarówno starszym, jak i tym, co dopiero zobaczyli ten świat. Mimo to matki śpiewały swoim maleństwom kołysanki. Z baraku nie można było wychodzić, choćby po to, by wyprać pieluszki. W raporcie można przeczytać: "Wyprane pieluszki położnice suszyły na własnych plecach lub udach, rozwieszanie ich bowiem w widocznych miejscach było zabronione i mogło być karane śmiercią". Do maja 1943 roku wszystkie urodzone dzieci były topione przez Niemki Klarę i Pfani, i wyrzucane na pożarcie szczurom. Pierwsza z nich była położną, która do obozu trafiła za dzieciobójstwo. Po wspomnianej dacie Niemki mordowały przede wszystkim żydowskie niemowlęta, a dzieci niebieskookie i jasnowłose odbierano matkom i wysyłano do Nakła, by tam "wychować je na prawdziwych Niemców". Leszczyńska te dzieci w niewidoczny dla SS-manów sposób tatuowała, by móc je w przyszłości rozpoznać. Nie było możliwości przechowania żydowskich dzieci z innymi, bo Klara i Pfani pilnowały rodzące Żydówki. Dzieci, którym pozwolono żyć w większości były skazane na umieranie powolną śmiercią głodową, bo wychudzone matki nie miały mleka. Z obozu, na ponad trzy tysiące, które narodziły się przy Stanisławie Leszczyńskiej, wyszło tylko trzydzieścioro.

Mateczka

Niemiecki personel przychodził obserwować położną, przy której rodzące nigdy nie miały pęknięcia krocza ani nie było wypadków śmiertelnych wśród noworodków. Mengele pytał, ile dzieci zmarło zaraz po porodzie. Usłyszał, że żadne. Nie dowierzał, bo w najlepszych klinikach uniwersyteckich nie było takich przypadków. Pani Stanisława przed każdym porodem modliła się, potem dziękowała Bogu na szczęśliwe rozwiązanie. Następnie był chrzest. Często proszono ją, by była chrzestną. Odmawiała. Mówiła, że może nie przeżyć, a młodsze mają szansę.

"Pewnego razu Mengele ją obserwował, i gdy miała chwilę przerwy powiedział:"Mutti ("mateczko", wszyscy ją tak nazywali), widziałem, że się dużo napracowałaś, musiałaś więc sporo zarobić. Musisz postawić piwo," - wspomina pan Bronisław. "Mama znała się na żartach, powiedziała, że każe przynieść stół, nakryje go i pośle po piwo. Ten wielki bandyta był lisio przymilny, chociaż teoretycznie chciał się z nią napić piwa. Zastanawiałem się, dlaczego mamy nie zastrzelono, nie wysłano do komory gazowej. Henryk w obozie został kiedyś przyłapany przez kapo na uczeniu, a to było zabronione. Brat wyszedł z tego. Zauważył, że kapo jest inaczej ubrany, powiedział mu, że elegancko wygląda w nowej marynarce. Ten, który nie mógł się nikomu podobać, gdy to usłyszał, zmiękł. I chyba tak samo było z mamą. Ona wiedziała, że trudno jest zniszczyć w kimś człowieczeństwo".
Mengele uciekł przed ludzką sprawiedliwością. Ukrył się w Ameryce Łacińskiej. Utonął w 1979 roku w morzu u wybrzeży Brazylii.
"Mama o nikim źle nie mówiła, nawet o nim" - stwierdza pan Henryk.

Krystyna Zambrzycka (Oświęcim – Numer P.64.160)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz