poniedziałek, 5 grudnia 2011

Krótki życiorys Sł. Bożej Stanisławy Leszczyńskiej (1)

W dzisiejszym świecie, zepsutym i zniszczonym nie ma miejsca na godną postawę życiową, bezinteresowną chęć pomagania innym. Teraz, brakuje nam odwagi, aby postępować inaczej, walczyć z ogólnie przyjętymi zasadami i panującymi stereotypami. Taką właśnie postawę, ok. 1943 roku przyjęła Stanisława Leszczyńska.

Urodzona w 1896 roku, całe swoje życie poświęciła aby nieść pomoc ludziom podczas wojen. W 1920 roku, wraz z mężem i dziećmi wyjechała do Warszawy, aby uczyć się w szkole położniczej. Ukończyła szkołę z wyróżnieniem, a wkrótce podjęła pracę w swoim zawodzie. Stanisława uwielbiała go i zachwycała się każdym nowo narodzonym dzieckiem. Lecz już wkrótce, a mianowicie w 1943 roku, jej szczęście miało się zakończyć na dwa ciężkie lata. Razem z córką zostały aresztowane przez gestapo i wywiezione do Oświęcimia. Tam, Leszczyńska zostaje położną obozową i w nieludzko ciężkich warunkach, przy upale, bez jakichkolwiek środków higienicznych, odbiera porody. Jednak prawdziwą próbę, przeszła dopiero wtedy, gdy doktor Mengele, kazał zabijać jej każde nowo narodzone dziecko. Położna nie mogła na to pozwolić, ukrywała je, opiekowała się nimi, robiła wszystko, aby przeżyły.

Stanisława razem z córką przetrwała obóz. Jej trzej synowie również wrócili z wojny, ale jej mąż, niestety zginął w Powstaniu Warszawskim. W 1970 roku, Leszczyńska spotkała się ze swoimi podopiecznymi z Oświęcimia i dziećmi, które uratowała.

W 1992 roku, jej postać została uwieczniona na Kielichu Życia, złożonym przez polskie kobiety na Jasnej górze. Rok później, Krakowska szkoła Położnych otrzymała imię Stanisławy Leszczyńskiej. W 1974 roku Stanisława Leszczyńska zmarła.

Życiorys tej niezwykłej kobiety, mówi już sam za siebie. Stanisława Leszczyńska, potrafiła zupełnie bezinteresownie pomagać ludziom, potrafiła sprzeciwić się innym, narażając własne życie. W dzisiejszych czasach, brakuje takich jak ona i dlatego postanowiłam ją opisać. Gdyby chociaż połowa ludzkości postępowała jak Stanisława, świat był by o wiele piękniejszy i bardziej wartościowy. Na co dzień myślimy tylko o sobie, nie widzimy, bądź nie chcemy widzieć cierpienia innych. Ujrzeć je - to pierwszy krok na drodze do niesienia pomocy. A niesienie pomocy - to szczęście dla nas samych, dlaczego więc tak bardzo go unikamy?

Krystyna Zambrzycka (Oświęcim – Numer P.64.160)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz