piątek, 12 sierpnia 2011

Cz. 3; 4. Maryja prowadzi od błazeństwa do świadectwa

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała
4. Maryja prowadzi od błazeństwa do świadectwa

Zranione ciało nagle odkrywa z przerażeniem, że jego życie do tej pory było życiem błazna, który ciągle oszukiwał cały świat, odgrywał jakąś błazeńską farsę przed wszystkimi, próbował bawić i śmieszyć, aby zyskać poklask. Odkrywa, że także przed Bogiem błaznował, oszukiwał, choć nie chciał i nie wiedział o tym. Jest to efekt podwójnego zranienia, które ciało w sobie nosi:

1. Pierwsza rana to rana grzechu pierworodnego, gdy Adam mówi: "Ukryłem się, bo jestem nagi" (Rdz 3,10). Jest to ukrycie się przed światem i przed Bogiem z powodu swojej nagości, czyli tego, kim się jest. J. Eldredge pisze, że większość mężczyzn ma poczucie, że ciągle kogoś oszukują, blefują: w pracy, w domu, w sporcie, w relacjach z kobietami. Blefując, błaznując jednocześnie, boją się, że któregoś dnia zostaną zdemaskowani.

2. Druga rana to odrzucenie ze strony najbliższych, które prowokuje postawę błazna. Błazen wszystkich bawi i śmieszy, aby ukrywać rozpacz i smutek. W pewnym momencie zranione ciało odkrywa, że do tej pory funkcjonowało tak samo w relacji z Bogiem i w całej swojej duchowości. Odkrywa po prostu, że do tej pory nic w jego życiu nie było na poważnie. Jeśli się czemuś lub komuś poświęcało, to tylko wtedy, gdy wiedziało, że nic mu się nie stanie, nie poniesie szkody, nie doświadczy cierpienia.[Jeden ze znanych polskich publicystów charakteryzuje to zdziecinnienie w skali całej współczesnej cywilizacji: "Długowłosi bojownicy rozmaitych ( ... ) ruchów protestu bawią się w te swoje protesty w głębokim przekonaniu, że włos im z głowy spaść nie może. Przykuwają się, powiedzmy, do torów, po których jadą transporty wojskowe, bo wiedzą doskonale, że żaden maszynista się po nich przejechać nie odważy. ( ... ) Bo w świecie ludzi uznających dostatek za stan naturalny i oczywisty, ludzi wychowanych na lewackim bełkocie i telewizji MTV nic nie jest na serio. ( ... ) Po zabawie wszyscy wrócą do domu, gdzie mamusia czeka z kolacją". (R. Ziemkiewicz, Niewesoły autobus, "Gazeta Polska" 9 (2003), s. 22). ]

Taką wewnętrzną wędrówkę przebył Genezjusz, postać z pierwszych wieków chrześcijaństwa - błazen, który stał się świadkiem. Oto jeden z epizodów jego życia, prawdziwie błazeński, a potem prawdziwie chrześcijański. Był on aktorem, występował w teatrze rzymskim. Sztuka, w której grał, miała być ironią z młodego Kościoła i pierwszych chrześcijan. "Jako figura komiczna, jako głupek o gładko ogolonej głowie, przystrojony w kolorowy rzymski strój Arlekina (…) z kijem w dłoniach wyskakiwał Genezjusz na scenę. Skarży się, ze zmogła go szczególna choroba, rodzaj epilepsji: ( ... ) Błazen wyjaśnia, że czuje się ciężko, a chciałby znów czuć się lekko. Współgrający operują teraz komizmem opierającym się na rozumieniu dosłownym: «Jak mamy uczynić cię lekkim, czyż jesteśmy stolarzami i mamy cię oheblować?». Przedstawiany przez Genezjusza błazen - ciągle jeszcze w grze - odpowiada: «Głupcy, chcę umrzeć jako chrześcijanin!». W odpowiedzi na pytania pozostałych ciągnie: «Abym w ów dzień (to znaczy Sądu Ostatecznego) mógł uciec się do Boga». Chory zostaje zabrany do łóżka: na scenę wstępują Prezbiter i Egzorcysta - bardzo chętnie pokazywano ich w takim karykaturalnym kontekście - i pytają: «Dlaczego po nas posłałeś, drogi synu?». Błazen ciągle jeszcze odpowiada słowami przewidzianymi w grze, uznanymi przez publiczność za nie istotne, więc nie nagrodzonymi śmiechem: «Bo chcę przyjąć łaskę Chrystusa, przez którą ponownie się narodzę i otrzymam uwolnienie od moich grzechów». Rozpoczynają się przygotowania do chrztu. Wśród ogólnego śmiechu błazen zostaje odziany w białą szatę. Ledwo tego dokonano, następuje scena wydania. Pojawiają się żołnierze, także postaci komiczne, i po odśpiewaniu kupletów szydzących z młodego chrześcijaństwa prowadzą odzianego w białą szatę błazna przed sąd cezara. W tej scenie przedstawiający błazna Genezjusz przerwał spektakl, a gra stała się rzeczywistością; bo mimo - a może właśnie dlatego - iż przy spektaklu obecny byt cezar Dioklecjan, mim naprawdę przyznał się do chrześcijaństwa: «to co do tej pory tylko przedstawiałem, jest prawdą, rzeczywiście jestem chrześcijaninem»" .

Odgrywając rolę błazna, w trakcie naśmiewania się z wiary, przeżywa olśnienie i nagle gra staje się poważnym wyborem. To co powinno było rozegrać się w ramach spektaklu: skazanie i śmierć męczeńska, stało się dla Genezjusza boleśnie przecierpianą rzeczywistością. Za swoje świadectwo zostaje skazany na śmierć.

Wędrówka od błazeństwa do świadectwa jest bardzo trudna, bo świadectwo wiąże się znów z odrzuceniem przez ludzi i cierpieniem, czyli tym wszystkim, czego zranione ciało chciało uniknąć, zakładając maskę błazna. Maryja jednak nieustannie wskazuje na Chrystusa, który powiedział: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5). "Nic" oznacza poważne wewnętrzne życie duchowe, polegające na podejmowaniu decyzji inspirowanych Jego słowem i łaską, a nie jakieś działania zewnętrzne.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 89-92.

ciąg dalszy - kliknij tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz