środa, 29 lutego 2012

"Co ci po tej samotności?" - "Opowieści pielgrzyma"(23)

A kiedyś wiosną znów, gdy przyszedłem do pewnej wioski, zdarzyło mi się zatrzymać u kapłana. Był to człowiek dobry i samotny, spędziłem u niego trzy dni. Przyjrzał mi się przez ten czas i w końcu rzekł:
- Zostań u mnie, będę ci płacił, potrzebny jest mi człowiek sumienny. Widziałeś, że przy starej, drewnianej cerkwi buduje się nowa, z kamienia. Nie mogę znaleźć pewnego człowieka, który doglądałby robotników i siedział w kaplicy, by zbierać datki na budowę, a widzę, że nadawałbyś się do tego i mógłbyś tu żyć dobrze, wedle twych
upodobań. Siedziałbyś sam w kaplicy i modlił się do Boga, jest tam akurat osobna izdebka dla stróża. Zostań, proszę, dopóki cerkwi nie skończą budować.
Chociaż długo odmawiałem, to w końcu przymuszony prośbą kapłana musiałem się zgodzić.
Tak to zostałem tam na całe lato, aż do jesieni. Zamieszkałem w izdebce przy kaplicy. Najpierw był tu spokój i mogłem bez przeszkód oddawać się modlitwie, choć wielu ludzi przychodziło do kaplicy, zwłaszcza w dni świąteczne. Jedni, żeby się pomodlić, inni - poziewać, a jeszcze inni, by ściągnąć coś z tacy na datki. A ponieważ czasem czytałem czy to Biblię, czy Dobrotolubije, to niektórzy z przychodzących, widząc to, zaczynali ze mną rozmowę, a inni prosili, by im coś
przeczytać.

Po pewnym czasie zauważyłem, że jakaś wiejska dziewczyna często zachodzi do kaplicy i długo się modli. Zacząłem przysłuchiwać się jej mamrotaniu i okazało się, że odmawia ona jakieś dziwne, nawet poprzekręcane modlitwy. Zapytałem: któż cię tego nauczył? Odpowiedziała, że matka, prawosławna chrześcijanka, bo ojciec był odszczepieńcem i nie uznawał popów[20].
Wyraziłem żal z tego powodu i poradziłem jej, by odmawiała modlitwy prawidłowo, jak to nakazuję nasz święty Kościół. Dlatego wyjaśniałem jej Ojcze nasz i Raduj się Bogarodzico
Dziewico[21], a w końcu powiedziałem:
- Jak najczęściej i jak najwięcej oddawaj się Jezusowej modlitwie, ona najpewniej dociera do Boga i dzięki niej zbawisz swoją duszę.
Dziewczyna posłuchała uważnie mej rady i zaczęła w prostocie postępować według niej. I cóż się stało? Po niezbyt długim czasie wyznała, że przywykła do Jezusowej modlitwy, że czuje nieustanną chęć stałego się nią zajmowania, gdyby to tylko było możliwe; gdy się modli, odczuwa przyjemność, a po skończeniu też czuje radość i chęć, by modlić się dalej. Ucieszyłem się tym i
poradziłem jej, by nadal i to jeszcze bardziej zajmowała się modlitwą w imię Jezusa Chrystusa.

Zbliżał się już koniec lata i liczni spośród wstępujących do kaplicy przychodzili do mnie już nie tylko po to, by posłuchać lektury czy rady, ale i z różnymi swymi smutkami, nawet po to, bym pomógł im odnaleźć rzeczy zagubione czy stracone. Pewnie niektórzy uważali mnie za wróża. W końcu i wspomniana już dziewczyna przyszła strapiona po radę, co ma robić. Jej ojciec zamierzał bowiem wydać ją pod przymusem za odszczepieńca, też bezpopowca, a udzielać ślubu miał chłop.

- Czyż to będzie ważne małżeństwo? - wykrzyknęła - toż to zwykły nierząd!
Wolę uciec, gdzie oczy poniosą.
Powiedziałem jej:
- Dokądże ty uciekniesz? Przecież cię znajdą. W dzisiejszych czasach nigdzie się nie ukryjesz, wszędzie cię znajdą. Już lepiej proś goręcej Boga, by Jego Opatrzność zniweczyła zamiary twego ojca i uchroniła twoją duszę od grzechu i herezji. Ten sposób będzie pewniejszy niż ucieczka.

Czas mijał i zrobiło się tam nieznośnie od zgiełku i pokus. W końcu lato też minęło i zdecydowałem się na porzucenie kaplicy i wyruszenie, jak kiedyś, w moją drogę. Przyszedłem więc do kapłana i mówię mu:
- Wiesz, ojcze, czego mi trzeba: ciszy dla oddania się modlitwie, a tu wszystko mnie rozprasza i przynosi mi szkodę. Byłem ci posłuszny, na całe lato zostałem, teraz zwolnij mnie i daj błogosławieństwo na moją samotną wędrówkę.
Kapłan nie miał na to ochoty i zaczął mnie namawiać:
- Co ci tu przeszkadza modlić się? Nie masz nic innego do roboty, tylko siedzieć w kaplicy, a chleb przecież dostajesz. Módl się tam proszę bardzo, choćby dzień i noc, żyj sobie, bracie, z Panem Bogiem! Nadajesz się tu i jesteś pożyteczny, głupstw nie gadasz, pieniądze Bożej cerkwi zbierasz i
oddajesz uczciwie. Bogu podoba się to bardziej niż ta twoja samotna modlitwa. Co ci po tej samotności, lepiej modlić się z ludźmi. Bóg stworzył człowieka nie po to, by myślał tylko o sobie, ale żeby jedni pomagali drugim, by wzajemnie, jak kto może, prowadzili się ku zbawieniu. Popatrzże na świętych i natchnionych nauczycieli: dzień i noc krzątali się i troszczyli o Kościół, a przecież wciąż jeszcze nauczali, a nie siedzieli w samotności, kryjąc się przed ludźmi. (cdn)

Opowieści Pielgrzyma Część I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz