czwartek, 9 lutego 2012

"A cóż tu świętego?" - "Opowieści pielgrzyma"(21)

Podziękowawszy Bogu i wspomniawszy mego błogosławionego starca szczęśliwie dotarłem do wsi, zaszedłem do zajazdu i wyprosiłem nocleg.

Wszedłem do izby. W bliższym jej kącie siedziało przy stole dwu ludzi, jakiś staruszek, a drugi, taki grubszy, w średnim wieku; nie wyglądali na ludzi prostych. Obaj popijali herbatę. Zapytałem chłopa pilnującego ich koni: co to za jedni? Odpowiedział, że staruszek jest nauczycielem w szkole ludowej, a ten drugi to pisarz w sądzie ziemskim, obaj szlachetnie urodzeni. Wiozę ich na targ, jakieś dwadzieścia wiorst stąd.

Trochę posiedziałem, poprosiłem kobietę o igłę z nitką, podszedłem do świecy i zacząłem zszywać mój porwany różaniec. Pisarz popatrzył i mówi:
- Pewnieś za gorliwie bił pokłony, skoroś różaniec zerwał?
- Nie ja go rozerwałem, a wilk - mówię.
- Hm, czyżby to wilki się modliły - powiedział, śmiejąc się, pisarz.
Opowiedziałem im więc szczegółowo, co się stało, i jak cenny jest dla mnie ten różaniec. Pisarz znowu się zaśmiał i powiada:
- Dla was, świętoszków i obłudników, wszędzie same cuda! A cóż tu świętego? Po prostu rzuciłeś tym w wilka, on się przestraszył i uciekł. Przecież i psy, i wilki boją się, gdy w nie rzucasz. A że się zaczepił w lesie? Nic trudnego. Mało to rzeczy bywa na tym świecie i zaraz wszystkiemu wierzyć, że to cuda?

Nauczyciel, gdy to usłyszał, powiada:
- Nie można tego tak, łaskawy panie, osądzać! Nie zna pan przecież naukowej strony zagadnienia... A ja dostrzegam w opowieści tego wieśniaka tajemnicę natury i zmysłowej, i duchowej.
Jakże to? - zapytał pisarz. - Niech pan posłucha: choć nie ma pan wyższego wykształcenia, to przecież raczył się pan uczyć krótkiej historii świętej Starego i Nowego Testamentu, z tego szkolnego wydania, w pytaniach i odpowiedziach. Pamięta pan, że kiedy pierwszy stworzony człowiek, Adam, był w stanie świętej niewinności, to wtedy wszystkie zwierzęta były mu poddane, podchodziły do niego z lękiem, a on nadawał im imiona. Starzec, do którego należał kiedyś ten różaniec, był człowiekiem świętym, a czymże jest świętość? Niczym innym jak przywróceniem w człowieku grzesznym, poprzez liczne trudy, stanu niewinności pierwszego człowieka. Kiedy uświęca się dusza, to i ciało ulega uświęceniu. A w dłoniach człowieka uświęconego był zawsze ten różaniec. Zatem poprzez dotknięcia tego człowieka, zroszenie jego potem, wszczepiona mu została święta moc, moc stanu niewinności pierwszego człowieka. Oto tajemnica natury duchowej! Zdolność odczuwania tej mocy dziedziczą do dziś wszystkie zwierzęta, wyczuwają ją węchem, bo u zwierząt nos jest najważniejszym narzędziem zmysłów. I tak mamy tajemnicę natury zmysłowej!

Wy, ludzie uczeni - powiedział na to pisarz, podchodząc do szafki - dysponujecie wielkimi mocami, posiadacie mądrość, a my wszystko traktujemy tak, po prostu, zwyczajnie: nalejesz kieliszek wódki, strzelisz sobie jednego, to i siła się znajdzie.
To już pana sprawa - powiedział nauczyciel - a wiedzę naukową proszę pozostawić nam.

Podobało mi się to, co mówił nauczyciel. Podszedłem do niego i powiedziałem:
- Pozwolę sobie, ojczulku, powiedzieć coś jeszcze o moim starcu. I opowiedziałem mu, jak go widziałem we śnie, jak dawał mi wyjaśnienia, jak zaznaczył kartkę Dobrotolubija.
Nauczyciel słuchał tego wszystkiego uważnie, a pisarz leżąc na ławie burczał:
- Prawdę ludzie mówią, że rozum tracą, a jednak Biblię czytają. Tak to jest! Jakiż to leśny diabeł ci po nocach książki znaczył? Sam we śnie zrzuciłeś książkę na podłogę i wymazałeś sadzą... To ci dopiero cud! Oj, ci cwaniacy! Wieluśmy z tej braci w życiu widzieli! Pisarz wymamrotał to,
odwrócił się do ściany i zasnął.

Opowieści Pielgrzyma Część I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz