
Po jakichś trzech tygodniach zacząłem w sercu odczuwać ból potem jakieś bardzo przyjemne ciepło, radość i spokój. Pobudzało mnie to i zachęcało do tego, by z coraz większą pilnością ćwiczyć się w modlitwie. Wszystkie moje myśli były teraz tym zajęte i odczuwałem wielką radość. Zacząłem też odtąd miewać w sercu i w umyśle różne odczucia. Bywało, że coś rozkosznie wrzało w mym sercu, napełniając je taką lekkością, wolnością i pociechą, że cały czułem się odmieniony i
wpadałem w zachwycenie. Czasem znów czułem płomienną miłość do Jezusa Chrystusa i do całego Bożego stworzenia. Innym razem znów same płynęły z mych oczu słodkie łzy dziękczynienia Panu, który umiłował mnie, przeklętego grzesznika. Bywało, że moje poprzednie, ograniczone rozumienie tak się poprawiało, że z łatwością pojmowałem i rozważałem to, o czym wcześniej nawet nie mogłem pomyśleć. Czasami owo serdeczne rozkoszne ciepło rozlewało się po całym mym ciele i ze wzruszeniem odczuwałem, że Bóg jest wciąż przy mnie. Innym razem odczuwałem w mym wnętrzu wielką radość płynącą z wzywania imienia Jezusa Chrystusa i doświadczałem, co
znaczą Jego słowa: "królestwo Boże w was jest" (Łk 17,21).
Doznając takich i podobnych rozkosznych pociech zauważyłem, że trojakie są skutki modlitwy serca: w duchu, w zmysłach i w oświeceniach. Na przykład w duchu są to: słodycz Bożej miłości, wewnętrzny pokój, zachwycenie umysłu, czystość myśli, rozkoszne trwanie myślą przy Bogu; w zmysłach: przyjemne uczucie tajania w sercu, napełnienie słodyczą wszystkich członków, radosne wrzenie w sercu, lekkość i rześkość, radość. życia, niewrażliwość na choroby i smutki. Pośród
oświeceń wymienię: jasność umysłu, rozumienie Pisma Świętego, pojmowanie mowy stworzenia, zerwanie z próżnością, poznanie słodyczy życia wewnętrznego, przekonanie o bliskości Boga i Jego ku nam miłości.
Opowieści Pielgrzyma Część I
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz