sobota, 4 lutego 2012

"Czułem płomienną miłość do Jezusa Chrystusa" - "Opowieści pielgrzyma"(19)

Zacząłem przede wszystkim od znalezienia owego miejsca serdecznego, według pouczenia Symeona Nowego Teologa. Zamknąwszy oczy oglądałem umysłem, to jest wyobraźnią, moje serce, pragnąc ujrzeć jego położenie po lewej stronie piersi, i uważnie słuchałem jego bicia. Najpierw zajmowałem się tym po pół godziny, kilka razy dziennie. Zrazu niczego nie dostrzegałem oprócz ciemności. Potem szybko ujrzałem serce i jakiś ruch w nim. Potem wraz z oddechem zacząłem wprowadzać do serca i wyprowadzać zeń Jezusową modlitwę. Według pouczenia świętego Grzegorza Synaity oraz Kaliksta i Ignacego czyniłem to tak: nabierałem powietrza i wpatrując się umysłem w serce wyobrażałem je sobie i mówiłem - Panie, Jezu Chryste - a wypuszczając powietrze - zmiłuj się nade mną! Najpierw zajmowałem się tym po godzinie, po dwie, im dalej, tym częściej tak się ćwiczyłem, by wreszcie prawie cały dzień spędzać na tej czynności. Kiedy przychodziła na mnie ociężałość, lenistwo czy wątpliwości zaraz zaczynałem czytać w Dobrotolubiju fragmenty, które pouczają o czynności serca, i znowu pojawiała się chęć i gorliwość do modlitwy.

Po jakichś trzech tygodniach zacząłem w sercu odczuwać ból potem jakieś bardzo przyjemne ciepło, radość i spokój. Pobudzało mnie to i zachęcało do tego, by z coraz większą pilnością ćwiczyć się w modlitwie. Wszystkie moje myśli były teraz tym zajęte i odczuwałem wielką radość. Zacząłem też odtąd miewać w sercu i w umyśle różne odczucia. Bywało, że coś rozkosznie wrzało w mym sercu, napełniając je taką lekkością, wolnością i pociechą, że cały czułem się odmieniony i
wpadałem w zachwycenie. Czasem znów czułem płomienną miłość do Jezusa Chrystusa i do całego Bożego stworzenia. Innym razem znów same płynęły z mych oczu słodkie łzy dziękczynienia Panu, który umiłował mnie, przeklętego grzesznika. Bywało, że moje poprzednie, ograniczone rozumienie tak się poprawiało, że z łatwością pojmowałem i rozważałem to, o czym wcześniej nawet nie mogłem pomyśleć. Czasami owo serdeczne rozkoszne ciepło rozlewało się po całym mym ciele i ze wzruszeniem odczuwałem, że Bóg jest wciąż przy mnie. Innym razem odczuwałem w mym wnętrzu wielką radość płynącą z wzywania imienia Jezusa Chrystusa i doświadczałem, co
znaczą Jego słowa: "królestwo Boże w was jest" (Łk 17,21).

Doznając takich i podobnych rozkosznych pociech zauważyłem, że trojakie są skutki modlitwy serca: w duchu, w zmysłach i w oświeceniach. Na przykład w duchu są to: słodycz Bożej miłości, wewnętrzny pokój, zachwycenie umysłu, czystość myśli, rozkoszne trwanie myślą przy Bogu; w zmysłach: przyjemne uczucie tajania w sercu, napełnienie słodyczą wszystkich członków, radosne wrzenie w sercu, lekkość i rześkość, radość. życia, niewrażliwość na choroby i smutki. Pośród
oświeceń wymienię: jasność umysłu, rozumienie Pisma Świętego, pojmowanie mowy stworzenia, zerwanie z próżnością, poznanie słodyczy życia wewnętrznego, przekonanie o bliskości Boga i Jego ku nam miłości.

Opowieści Pielgrzyma Część I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz