niedziela, 27 listopada 2011

"Przymioty duszy." - 1. Niezłożoność duszy.

Ciałem, czyli materią nazywamy to, co widzimy, czego się dotykamy. W ciele widzimy części. I tak w jednej części stołu kładę pióro, w drugiej książkę, w innej znowu rękę itd. Dlatego mogę rozłożyć na stole rozmaite rzeczy, bo stół składa się z części. Mówimy, że to, co się nie składa z części, jest pojedyncze, czyli niezłożone.

Niezłożoność duszy.

Trzymam w ręku czerwoną różę, na łodydze zielonej. Widzę w niej kilkadziesiąt listków ładnie powyginanych, a w środku żółte pręciki. Dotykam listków i odczuwam pod palcami coś w rodzaju aksamitu, a dolatuje mnie miły zapach tej róży.
Ile to naraz odczuwamy wrażeń patrząc na różę: widzimy kilkadziesiąt listków i kilka kolorów, co innego poznajemy dotykiem, a co innego węchem. Jednak wszystko to, co poznajemy, jest czymś jednym i wszystkie te zmysłowe poznania oczu, dotyku i węchu wytwarzają w nas jedność pojęcia. Jeżeliby w nas nie było jednego pierwiastka, jednej duszy, która przenika wszystkie części ciała i łączy je w jedną naturę, nie moglibyśmy poznawać jako jednego tego, co podpada pod różne nasze zmysły.
Wobec czego musimy powiedzieć, że w ciele istnieje dusza, która przenika wszystkie części i łączy je w jedność. Dusza ta nasza musi być pojedyncza, niezłożona, bo łączy w jedną całość ciało, które jest złożone z wielu części.

Choć oko widzi tego, co gra, ucho słyszy muzykę, jednak to wszystko jednoczy się w nas w coś jednego, chociaż każdy zmysł z osobna poznaje co innego. Jednoczy to wszystko w nas coś niezłożonego, wobec czego mówię, że posiadam duszę niezłożoną.

Nie jest łatwo dać zupełnie jasną odpowiedź na pytanie, co to jest dusza i jakie są jej przymioty. Dlatego tak dużo znajdujemy ludzi, którzy, nie mogąc zrozumieć duszy, powiadają, że jej nie ma. Jeżeli ktoś nie może pojąć, co to jest elektryczność, czy mądrze postąpi, gdy powie, że nie ma elektryczności? Przecież widzimy, jak świecą się lampki, rozżarzone prądem elektrycznym. Gdy usłyszymy grzmot, mówimy, że grzmi, choć wielu z nas nie wie, co to jest grzmot.

Lecz wróćmy jeszcze do niezłożoności duszy. Żeby jaśniej pojąć ten przymiot niezłożoności, uważnie czytajmy, co następuje.
Ileż to przechodziliśmy zmian od początku naszego życia? Ale po co iść daleko, jeden rok wystarczy, a nawet dzień jeden. I tak np. rano wstałem wesoły, pomodliłem się z wielką ochotą, zjadłem śniadanie, a zabrawszy się rześko do pracy, myślałem, że Bóg wie, ile dziś zrobię. Ale cóż, chwilę potem smutek zaczął ściskać mi serce i zacząłem płakać. Zobaczono to i zaczęto mnie pocieszać. Skoro przyszedłem do siebie, uczułem wielką wdzięczność do tego, który okazał mi swoje współczucie i zacząłem kochać tego, którego przed chwilą nienawidziłem.
Oto tyle zmian zaszło we mnie przez ten krótki czas, a jednak coś w nas pozostało przez te wszystkie zmiany niezmienione, co odczuwało te wszystkie emocje. Została w nas niezmieniona dusza i ta dusza, nie podlegająca zmianom, wskazuje, że jest niezłożona.

Myślę sobie, jak to będę uprawiał ziemię, lub jak będę robił zbiory, albo jak się to mam w niedzielę przygotować, by pójść do kościoła. Aby o tym wszystkim myśleć trzeba dość długiego czasu, a choć tak długi czas myślę, widzę moją myśl jako coś pojedynczego, prostego, bo myśl moja nie da się podzielić na kawałki. Ale co więcej, ja nie tylko mogę myśleć o tych zajęciach, ale mogę się zastanawiać nad zmysłami i rozważać, czy one są dobre lub złe.
Gdy się tak zastanawiam, widzę, że to, co się teraz zastanawia, jest tym samym, co wcześniej myślało. Gdyby zaś dusza nasza nie była pojedyncza, lecz złożona, nie moglibyśmy widzieć tego samego, ale zdawałoby się nam, że poznaję coś zupełnie innego, jakąś inną część. Wtedy człowiek nie mógłby poznać siebie samego, nie mógłby wejrzeć w swoje dobre lub złe uczynki, nie mógłby wcale przygotować się do spowiedzi. (cdn)

http://msza.net/i/cz20_04.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz