sobota, 13 sierpnia 2011

Zakończenie książki ks. Adama Rybickiegio "Uzdrowienie przez Maryję"

Zakończenie
"Utrata" Maryi


Amerykański trapista M. B. Pennigton pisze, że na drodze duchowego wzrastania musi nastąpić etap "utraty Maryi": "Często ci, którzy zostali wychowani w szczególnym, czułym oddaniu Maryi, od wczesnego dzieciństwa - jeszcze na kolanach matki, tracą ją, gdy ich życie chrześcijańskie wchodzi w fazę dojrzałości. Z postaci centralnej i wszechobecnej, kochająca po matczynemu i wywołująca wzruszające oddanie ( ... ) - Maryja wydaje się znikać. Matka wskazuje nam swojego Syna. To On jest centrum Jej życia i nadaje mu pełnię sensu".
Autor twierdzi, że nie ma w tym nic niezwykłego. Najpierw Maryja opiekuje się jak matka delikatnym życiem chrześcijańskim, a szczególnie tym, co jest skryte i najsłabsze. Gdy osiągnie ono wystarczającą dojrzałość by nawiązać przyjaźń z Jej Synem, Ona usuwa się na bok. Ojciec i Syn ożywiają życie zranionego ciała swym Duchem. Zaczyna ono poszukiwać tego, co budzi się w jego najgłębszych pokładach. Psalm 42,8 mówi, że "głębia przyzywa głębię hukiem ( ... ) wodospadów". Zranione ciało stopniowo, idąc drogą modlitwy, odkrywa w sobie głębię, która jest przyzywana przez inną Głębię. Złowrogi huk wodospadów to zazdrosna miłość Boga, czyli czuwanie nad tym, aby zranione ciało posuwało się w duchowej wędrówce we właściwym kierunku.
Zranione ciało odnajduje swoje powołanie, czyli życie z Trójcą Świętą, i wtedy ponownie odkrywa Maryję, w samym sercu miłości między Osobami Trójcy. Tu jeszcze lepiej widać Jej piękno, Maryja jaśniejąca blaskiem Trójcy jest jeszcze piękniejsza, niż wtedy, gdy jest postrzegana sama w sobie.
M. B. Pennigton pisze, że takiej "utraty Maryi", takiego duchowego oderwania się od fartucha matki powinniśmy się spodziewać - to nieuniknione, gdy mamy się oderwać od podtrzymującej nas "domowej" pociechy duchowej i wyruszyć w noc wiary. Lecz gdy naprawdę dotrzemy do domu - Maryja tam będzie i prawdziwie doświadczymy Jej obecności.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 93-94.

piątek, 12 sierpnia 2011

Cz. 3; 4. Maryja prowadzi od błazeństwa do świadectwa

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała
4. Maryja prowadzi od błazeństwa do świadectwa

Zranione ciało nagle odkrywa z przerażeniem, że jego życie do tej pory było życiem błazna, który ciągle oszukiwał cały świat, odgrywał jakąś błazeńską farsę przed wszystkimi, próbował bawić i śmieszyć, aby zyskać poklask. Odkrywa, że także przed Bogiem błaznował, oszukiwał, choć nie chciał i nie wiedział o tym. Jest to efekt podwójnego zranienia, które ciało w sobie nosi:

1. Pierwsza rana to rana grzechu pierworodnego, gdy Adam mówi: "Ukryłem się, bo jestem nagi" (Rdz 3,10). Jest to ukrycie się przed światem i przed Bogiem z powodu swojej nagości, czyli tego, kim się jest. J. Eldredge pisze, że większość mężczyzn ma poczucie, że ciągle kogoś oszukują, blefują: w pracy, w domu, w sporcie, w relacjach z kobietami. Blefując, błaznując jednocześnie, boją się, że któregoś dnia zostaną zdemaskowani.

2. Druga rana to odrzucenie ze strony najbliższych, które prowokuje postawę błazna. Błazen wszystkich bawi i śmieszy, aby ukrywać rozpacz i smutek. W pewnym momencie zranione ciało odkrywa, że do tej pory funkcjonowało tak samo w relacji z Bogiem i w całej swojej duchowości. Odkrywa po prostu, że do tej pory nic w jego życiu nie było na poważnie. Jeśli się czemuś lub komuś poświęcało, to tylko wtedy, gdy wiedziało, że nic mu się nie stanie, nie poniesie szkody, nie doświadczy cierpienia.[Jeden ze znanych polskich publicystów charakteryzuje to zdziecinnienie w skali całej współczesnej cywilizacji: "Długowłosi bojownicy rozmaitych ( ... ) ruchów protestu bawią się w te swoje protesty w głębokim przekonaniu, że włos im z głowy spaść nie może. Przykuwają się, powiedzmy, do torów, po których jadą transporty wojskowe, bo wiedzą doskonale, że żaden maszynista się po nich przejechać nie odważy. ( ... ) Bo w świecie ludzi uznających dostatek za stan naturalny i oczywisty, ludzi wychowanych na lewackim bełkocie i telewizji MTV nic nie jest na serio. ( ... ) Po zabawie wszyscy wrócą do domu, gdzie mamusia czeka z kolacją". (R. Ziemkiewicz, Niewesoły autobus, "Gazeta Polska" 9 (2003), s. 22). ]

Taką wewnętrzną wędrówkę przebył Genezjusz, postać z pierwszych wieków chrześcijaństwa - błazen, który stał się świadkiem. Oto jeden z epizodów jego życia, prawdziwie błazeński, a potem prawdziwie chrześcijański. Był on aktorem, występował w teatrze rzymskim. Sztuka, w której grał, miała być ironią z młodego Kościoła i pierwszych chrześcijan. "Jako figura komiczna, jako głupek o gładko ogolonej głowie, przystrojony w kolorowy rzymski strój Arlekina (…) z kijem w dłoniach wyskakiwał Genezjusz na scenę. Skarży się, ze zmogła go szczególna choroba, rodzaj epilepsji: ( ... ) Błazen wyjaśnia, że czuje się ciężko, a chciałby znów czuć się lekko. Współgrający operują teraz komizmem opierającym się na rozumieniu dosłownym: «Jak mamy uczynić cię lekkim, czyż jesteśmy stolarzami i mamy cię oheblować?». Przedstawiany przez Genezjusza błazen - ciągle jeszcze w grze - odpowiada: «Głupcy, chcę umrzeć jako chrześcijanin!». W odpowiedzi na pytania pozostałych ciągnie: «Abym w ów dzień (to znaczy Sądu Ostatecznego) mógł uciec się do Boga». Chory zostaje zabrany do łóżka: na scenę wstępują Prezbiter i Egzorcysta - bardzo chętnie pokazywano ich w takim karykaturalnym kontekście - i pytają: «Dlaczego po nas posłałeś, drogi synu?». Błazen ciągle jeszcze odpowiada słowami przewidzianymi w grze, uznanymi przez publiczność za nie istotne, więc nie nagrodzonymi śmiechem: «Bo chcę przyjąć łaskę Chrystusa, przez którą ponownie się narodzę i otrzymam uwolnienie od moich grzechów». Rozpoczynają się przygotowania do chrztu. Wśród ogólnego śmiechu błazen zostaje odziany w białą szatę. Ledwo tego dokonano, następuje scena wydania. Pojawiają się żołnierze, także postaci komiczne, i po odśpiewaniu kupletów szydzących z młodego chrześcijaństwa prowadzą odzianego w białą szatę błazna przed sąd cezara. W tej scenie przedstawiający błazna Genezjusz przerwał spektakl, a gra stała się rzeczywistością; bo mimo - a może właśnie dlatego - iż przy spektaklu obecny byt cezar Dioklecjan, mim naprawdę przyznał się do chrześcijaństwa: «to co do tej pory tylko przedstawiałem, jest prawdą, rzeczywiście jestem chrześcijaninem»" .

Odgrywając rolę błazna, w trakcie naśmiewania się z wiary, przeżywa olśnienie i nagle gra staje się poważnym wyborem. To co powinno było rozegrać się w ramach spektaklu: skazanie i śmierć męczeńska, stało się dla Genezjusza boleśnie przecierpianą rzeczywistością. Za swoje świadectwo zostaje skazany na śmierć.

Wędrówka od błazeństwa do świadectwa jest bardzo trudna, bo świadectwo wiąże się znów z odrzuceniem przez ludzi i cierpieniem, czyli tym wszystkim, czego zranione ciało chciało uniknąć, zakładając maskę błazna. Maryja jednak nieustannie wskazuje na Chrystusa, który powiedział: "Beze Mnie nic nie możecie uczynić" (J 15,5). "Nic" oznacza poważne wewnętrzne życie duchowe, polegające na podejmowaniu decyzji inspirowanych Jego słowem i łaską, a nie jakieś działania zewnętrzne.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 89-92.

ciąg dalszy - kliknij tu

czwartek, 11 sierpnia 2011

Cz. 3; 3. Maryja prowadzi do złożenia całkowitej i radosnej ofiary z siebie

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała
3. Maryja prowadzi do złożenia całkowitej i radosnej ofiary z siebie

Po co Maryja tak chroni zranione ciało? Dlaczego ratuje to, co jest w nim słabe i mocne, bogate i nędzne, po prostu wszystko? Jaka jest na ziemi droga zranionego ciała, jaki jest cel tej drogi? Maryja, kobieta i człowiek, przypomina, że ciało jest po to, aby je złożyć w ofierze: " ... Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej ... " (Rz 12,1). Zranione ciało, ożywiane przez Ducha Świętego i wspierane przez macierzyńską miłość Maryi, będzie dojrzewało do całkowitego oddania, całkowitej ofiary i zupełnego powierzenia.
Opisywane przez mistyków doświadczenia, w których ciało jest zawładnięte przez Bożą miłość, są znakiem kierunku duchowego dojrzewania zranionego ciała. Maryja umarła, przyjmując śmierć nie jako konsekwencję grzechu, lecz traktując ją jako całkowite oddanie życia, w radości i miłosnej ekstazie, jak twierdzą niektórzy współcześni teologowie. Ona zresztą żyła tym oddaniem przez cały czas. Ten sam kierunek wskazują także wielcy przyjaciele Maryi, jak św. Maksymilian Kolbe. Jego ofiara w Oświęcimiu była tylko ostatnim akordem ofiary, którą składał on Bogu przez całe swoje życie. Wczytując się w jego życiorys, można wysnuć wniosek, że Maryja prowadziła go do złożenia tej całkowitej ofiary.

Pismo Święte ukazuje sens ofiary, którą Jezus złożył ze swojego Ciała. To podkreślenie jest bardzo ważne. Cofnijmy się do czasów Starego Testamentu, kiedy Bóg ustanowił ofiarę za grzechy. Ofiary były składane ze zwierząt. Księga Kapłańska opowiada z drobnymi szczegółami, jak ta ofiara miała być spełniana i dlaczego. Mimo że był to rytuał nie wymyślony przez człowieka, lecz dany od Boga, po jakimś czasie przemienił się w martwą literę, bo każda liturgia oderwana od duchowości staje się martwa. Żydzi składali te ofiary, nie wiedząc dokładnie po co i czy takie ofiary ich do czegoś zobowiązują. Wierzyli, że ofiary ze zwierząt mają związek z ich grzechami, krótko mówiąc: właśnie cierpienie i złożenie w całkowitej ofierze (tzn. zabicie) zwierząt oczyszczało ich z grzechu.
W pewnym momencie w pismach jednego z proroków pojawia się niejasna zapowiedź "Sługi Pana" - już nie zwierzęcia - który w swoim ciele poniesie grzechy wielu (zob. Iz 53). Jeśli on to zrobi, wtedy ludzie się przemienią, "przedłużą swoje dni i ujrzą swoje potomstwo". To wszystko ma się dokonać poprzez straszliwe cierpienie Sługi Pańskiego. Będzie to cierpienie przeżyte w ciele. Właśnie do Jezusa Pismo Święte odnosi słowa: "Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś mi utworzył ciało" (Ps 40,7; Hbr 10,5).
Pismo Święte od momentu, gdy Jezus przyjął ciało, uważa je za ofiarę. Od momentu przyjścia Jezusa na świat jedyną duchowością każdego ciała jest składanie go na ofiarę, bo ono po prostu jest ofiarą. Jeśli nie będzie złożone, to nie dokona się przemiana, przeistoczenie. Co najważniejsze - nie dokona się ta przemiana, którą obiecuje Jezus, mówiąc o zmartwychwstaniu. Jezus poprzez swego Ducha, którego posyła podczas chrztu do każdego zranionego ciała, chce włączyć każde ciało w swoją przemieniającą ofiarę. Ma ona się dokonać poprzez cierpienie. Św. Paweł mówi właśnie o chrzcie jako o włączeniu w mękę, cierpienie i śmierć Jezusa. Zranione ciało ma się po prostu na to zgodzić. Cierpienie wszystkich, nawet największych ran zranionego ciała nabiera więc ogromnej wartości - dzieje się to poprzez fakt włączenia w ciało Jezusa.

Dlaczego tak naprawdę zranione ciało boi się cierpienia?
Bo w jakimś sensie każde cierpienie zmierza do śmierci, straszy śmiercią. Pierwszym odczuciem zranionego ciała, gdy dowiaduje się ono o swojej chorobie, jest obawa śmierci. Śmierć z kolei prowadzi do nicości, zejścia w otchłań, która nie ma dna. Tego zranione ciało boi się najbardziej. Samo w sobie nie wie ono wiele o własnej śmierci - uważa, że jest to po prostu rozpad, nicość. Dopiero Jezus dokładnie odwraca ten kierunek. Przyjmuje prawdziwe ciało, które prawdziwie cierpi i prawdziwie umiera w straszliwych mękach. Z tego rodzi się przemiana, przemiana Jego samego oraz przemiana ludzkości: oto grzesznik stał się synem Boga.
Na krzyżu dzieje się podobnie: umiera postać grzesznika (Jezus przyjął postać grzesznika, chociaż nim nie był), a wyłania się postać Syna. To właśnie wyraził setnik pod krzyżem: "Prawdziwie Ten był Synem Bożym". Co się dzieje dalej z Jezusem? List do Hebrajczyków opowiada, że Jezus jako pierwszy i jedyny nie poprzez rytualne ofiary ze zwierząt, ale przez własną Krew wszedł do Miejsca Świętego, tzn. do swojego Ciała Uwielbionego, Zmartwychwstałego (zob. Hbr 9,12).
Jezus osiągnął więc jako pierwszy to, co jest największym i najszerszym pragnieniem każdego zranionego ciała - tzn. bycie ciałem nowym, szczęśliwym, niecierpiętliwym, wiecznym, napełnionym pokojem. Jezus, gdy już to osiągnął i ukazał się swoim uczniom, pokazał im swoje rany, aby zrozumieli, że widzą tego samego Jezusa, który straszliwie cierpiał w ciele, został bardzo zraniony, ale złożenie się w ofierze z miłości przemieniło Jego rany. Być może nie rozumie tego niejedno zranione ciało: Jezus zmartwychwstały ukazuje się (także siostrze Faustynie), pokazując rany na rękach, stopach i boku, ale one już Go nie bolą; dokonało się to, o czym nieustannie marzy każde zranione cierpiące ciało.

Jezus, zanim wrócił do Ojca, chciał dać każdemu żyjącemu zranionemu ciału możliwość żywego udziału w Jego przemieniającej męce. Bierze do ręki chleb i daje uczniom już jako swoje Ciało. Eucharystia, która jest spożywana przez każde zranione ciało, jest już Ciałem Chrystusa ŻYWEGO PO ZMARTWYCHWSTANIU. A zatem zranione ciało, spożywając Eucharystię, już teraz uczestniczy w odrodzeniu, które przyniósł na ziemię Jezus. Zranione ciało zatem nie odnajdzie światła do złożenia siebie w ofierze poza miłością i wsparciem samego Jezusa. Natomiast jeśli je złoży, dostąpi przemiany: zniszczona będzie postać grzesznika, a powoli będzie wyłaniał się syn, córka Boga. O tym Maryja nieustannie przypomina.

Maryja zatem prowadzi zranione ciało do odkrywania sensu jego życia. Ten sens zawiera się w Osobie Chrystusa, który jest Krzewem Winnym, a każde zranione ciało - wszczepioną w Niego gałązką. Maryja więc doprowadza zranione ciało do coraz głębszego wszczepienia w Krzew. To z kolei prowadzi do ofiarnego powierzenia się, złożenia w ofierze, w jedności z Krzewem Winnym, który wciąż samego siebie składa w ofierze.[Tutaj warto zgłębić znaczenie obecności Maryi w duchowości Eucharystii, w której zranione ciało jest wszczepiane w Zranione Ciało Chrystusa, a Maryja jest Pierwszą Wszczepioną i towarzyszy wszystkim zgromadzonym.]
Zranione ciało właśnie na tej drodze najszybciej doświadcza uzdrowienia ze swoich ran. Następuje to poprzez wszczepienie w Zdrowe Drzewo, a następnie oddanie się wraz z Nim na całkowitą ofiarę.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 85-89.

ciąg dalszy - kliknij tu

środa, 10 sierpnia 2011

Cz. 3; 2. Maryja prowadzi swoje dziecko do podnóża góry

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała
2. Maryja prowadzi swoje dziecko do podnóża góry

Pierwszy etap dojrzewania zranionego ciała przy Maryi jest etapem pewnej ochrony, tak jak bycie z matką w domu. Rozwój dziecka polega jednak na tym, że matka przekazuje dziecko ojcu, a on prowadzi je do świata, do jego tajemnic i niebezpieczeństw, wymagań i walk. Matka ma za zadanie uwolnić dziecko od siebie i siebie od dziecka oraz wspierać je w pierwszych próbach bycia z ojcem. Nie może się bać, że coś mu się stanie, bo inaczej dziecko nigdy nie zacznie samodzielnie żyć i wybierać. Matka przekazuje dziecko ojcu, któremu ufa jak nikomu innemu, ona jest przecież jego ukochaną i doskonale go zna. Maryja chce podprowadzić każde zranione ciało do coraz głębszej świadomości miłości Ojca, do tego stopnia, żeby ojcowska miłość mogła postawić przed zranionym ciałem pewne nowe i niełatwe wymagania. Pierwszy raz zranione ciało będzie traktowane jako powołane do samodzielności i rozporządzania pewnymi dobrami duchowymi, które otrzymało, lecz nie dla siebie. Powołanie do samodzielności oznaczało będzie wezwanie do walki i odpieranie wielorakich ataków. Zranione ciało przyzwyczajone do obecności matki woli być niewinne jak gołębica niż sprytne jak wąż. Wzdraga się przed wymaganiami życia duchowego, ucieka do matki, cofa się. Wielcy czciciele Maryi, m.in. L. M. Grignion de Montfort, przestrzegali przed taką miłością do Niej, która oznacza odwrócenie się od wymagań Ojca. To "podprowadzenie", którego dokonuje Maryja w życiu zranionego ciała, dotyczy wzrastających wymagań, wyrzeczeń, wysiłków mających na celu uwolnienie od wszystkiego, co nie pozwala zranionemu ciału dojrzewać. Maryja podprowadza do tego, aby modlitwa zranionego ciała nie odbywała się już tylko w Jej ramionach i na Jej kolanach. W pewnym momencie zranione ciało będzie zaproszone na modlitwę w całkowitej ciemności ogrodu oliwnego, pośród gór, kamieni, strachu i nocy. W takich warunkach będzie dojrzewało do kolejnych etapów. Jeśli tego nie wybierze i zafiksuje się na odniesieniu do serca matki, które kojarzy się wyłącznie z akceptacją i ciepłem, uniknie pewnych cierpień, ale rozminie się też z własnym duchowym życiem i rozwojem. Duchowe życie zranionego ciała, które Maryja chroni, jest życiem szukającym serca i domu Ojca, jest życiem prowadzonym na górę, gdzie jest się sam na sam z Ojcem.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 84-85

ciąg dalszy - kliknij tu

wtorek, 9 sierpnia 2011

Cz. 3; 1. Maryja prowadzi do spotkania z kochającym Ojcem

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała
1. Maryja prowadzi do spotkania z kochającym Ojcem

Duchowość zranionego ciała jest na początku naznaczona silną obecnością Maryi. Jest to jednak zawsze początek duchowej drogi, a nie jej wypełnienie. Zranione ciało ma zmierzać do coraz głębszego spotkania z Ojcem i przebywania z Nim. Jest to droga Jezusa, droga dojrzewania świętych. Mistrz Eckhart, powołując się na św. Augustyna, podzielił nawet tę drogę na pewne stopnie.

Pierwszy stopień człowieka wewnętrznego sprowadza się do tego, że żyje on według wzoru dobrych, świętych ludzi, ale równocześnie chodzi jeszcze przy krzesłach, trzyma się blisko ścian i karmi mlekiem. Tymi krzesłami i ścianami mogą być medaliki i inne oznaki maryjnej pobożności ludowej, traktowane jak talizmany.

Drugim stopniem jest nie tylko spoglądanie na zewnętrzne przykłady, w tym także na dobrych ludzi, lecz skłanianie się coraz bardziej do Bożej nauki, rady i mądrości. Schodzi się wtedy z kolan matki i uśmiecha się do Ojca Niebieskiego. Jest to etap, w którym miłosierdzie Maryi i inne Jej przymioty stają się drogą do odkrywania miłosierdzia i innych cech Ojca w niebie.

Trzeci stopień pojawia się wówczas, kiedy człowiek coraz bardziej uniezależnia się od matki i coraz dalej od niej odchodzi, kiedy się wyzbywa troski i odrzuca lęk. Wiele osób boi się nie wozić różańca na lusterku w samochodzie, bo mogłoby im się coś złego stać, nie modlą się jednak na różańcu i nie zauważają potęgi i opatrzności samego Boga. Ma być to więc etap, w którym miłość i gorliwość coraz mocniej wiążą człowieka z Bogiem, a On napełnia go tak wielką radością, słodyczą i szczęściem, że człowiek zaczyna odczuwać spokojny dystans do wszystkiego, co Bogu obce, natomiast w sposób niemal „naturalny” wybiera całe bogactwo dobra, jakie Bóg przed nim stawia.

Na czwartym stopniu zranione ciało coraz bardziej wzrasta i zakorzenia się w miłości Boga Ojca, tak że gotowe jest "stawić czoła wszelkim atakom, pokusom, przeciwnościom i cierpieniom, a czyni to dobrowolnie, ochotnie i z radością". Bóg przemienia zranione ciało przez swojego Ducha, a ono "kąpie się w radości bycia dzieckiem Bożym".

Można jeszcze szerzej analizować powyższe stopnie, ale tutaj chcemy tylko podkreślić przeniesienie akcentu z duchowości ku Matce na duchowość razem z Matką, ale ku Ojcu. Maryja bardzo wyraźnie prowadzi nie do siebie, lecz do Jezusa i do Ojca. Nie chce nikogo zatrzymywać przy sobie i nie chce uczynić siebie punktem centralnym duchowości zranionego ciała. Tego rodzaju zafiksowanie - skurcz - na matce dzieje się często w innych sferach ludzkiego dojrzewania, szczególnie na poziomie emocjonalnym - dlaczego nie miałoby się to zdarzać i na poziomie duchowości? Żyją ludzie, którzy ciągle, także w życiu dorosłym, nieustannie szukają matki lub jej substytutów. Maryja jako duchowa matka stara się wyprowadzić każde zranione ciało ku wolności, chce mu pomóc w niezafiksowaniu się na jakiejkolwiek "matce"[E. Fromm w książce Serce człowieka (Warszawa 1997) pisze m.in., że obłędna ideologia Hitlera wynikała z jego zafiksowania i poszukiwania matki. System, który stworzył, zastępował mu matkę, dawał oparcie i bezpieczeństwo, ale jednocześnie hamował zdolność do niezależności i twórczości oraz kochania kogokolwiek. Przykład ten ilustruje, jak ważne w drodze każdego zranionego ciała jest w pewnym momencie odcięcie się od matki i nieszukanie substytutów, lecz przechodzenie w coraz bliższą, głębszą, serdeczniejszą relację z Bogiem Ojcem. Widać to bardzo wyraźnie w dojrzewaniu Jezusa.] lub jakimkolwiek jej zastępstwie. Szukanie tej wolności ma odbywać się poprzez nieustannie pogłębiany kontakt z Ojcem.

Maryja pomaga zranionemu ciału odkryć i wyrazić swój kontakt z Ojcem jako pewnego rodzaju "konieczność", wymóg prawidłowego rozwoju i dojrzewania do szczęścia. Dwunastoletni Jezus powiedział: "Powinienem być w sprawach Ojca". Jest tu użyte w Biblii słynne Jezusowe dei, które występuje w Ewangelii kilka razy i zawsze tłumaczy się z języka greckiego jako "powinienem", "trzeba mi" itd. Dei oznacza, iż Jezus dostrzega za wszystkim wolę Ojca, chce być Jej posłuszny, nie jest anarchistą i rozpieszczonym dzieckiem, lecz całkowicie i z miłości poddanym woli Ojca. Na drodze zranionego ciała, gdy Maryja powoli (nie opuszczając go nigdy!) oddaje je Ojcu, musi pojawić się i przybierać na sile to duchowe dei, czyli coraz silniejsze i głębsze poddawanie się świętej i pełnej miłości woli Ojca. To da zranionemu ciału niespodziewaną, nowej jakości siłę oraz psychiczno-duchową integrację.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 82-84.

ciąg dalszy - kliknij tu

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała

Część 3. Maryjne kierunki rozwoju zranionego ciała

Maryjna duchowość zranionego ciała nie koncentruje się na Maryi. Zranione ciało jest jak złamana roślinka, której Bóg daje Maryję. Jednak roślinka nie jest skierowana ku Maryi, lecz w górę, ku słońcu, ku domowi Ojca, aby w Nim być na zawsze. Zranione ciało nie jest też wszczepione w Maryję, lecz w Jezusa, który przyjął na siebie cały ból zranionego ciała. Kończąc rozważania o maryjnej duchowości, należy wskazać właściwą perspektywę, ale także niebezpieczeństwa zatrzymania na osobie Maryi. Właściwą perspektywę duchowości maryjnej daje sam Jezus, gdy oddaliwszy się od Niej, mówi: "Czemuście mnie szukali, nie wiedzieliście, że powinienem być u [w łonie] Ojca?". Gdy takiej perspektywy brakuje, duchowość zamienia się w dewocję, rozrasta się "wszerz", zamiast "w głąb i w górę", mnożą się medaliki i litanie, brakuje jednak głębokich korzeni i duchowego wzrostu. Maryja jako mądra matka nie zatrzymuje swoich dzieci przy sobie, idzie z nimi dalej, tam gdzie prowadzi ich głód serca. Spróbujemy teraz wskazać kierunki duchowej wędrówki, którą Maryja chce podjąć ze zranionym i przyjętym przez Nią ciałem.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 81

ciąg dalszy - kliknij tu

niedziela, 7 sierpnia 2011

Cz. 2; 12. Katabasis - zstępowanie zranionego ciała do piekieł

Część 2. Przebudzenie zranionego ciała
12.Katabasis - zstępowanie zranionego ciała do piekieł

Maryja, zanim doprowadzi zranione ciało do podnóża góry, czyli do poznania Ojca, idzie z nim przez niziny. Na tych nizinach zdarzają się depresje, czyli pewne stany poniżej "normalnego poziomu". Zranione ciało nie znało ich wcześniej, gdy miało na sobie pancerz i było zamknięte. Wtedy jednak przeżywało je w głębi. Teraz spotykając się z własną depresją, przeżywa to tak silnie, że można to porównać do świadomego i wyraźnego zstępowania do piekieł. Jest to normalny element drogi zranionego ciała. Dzieje się tak dlatego, że zranione ciało wraz z otwieraniem się staje się coraz bardziej wrażliwe, wulnerabilne, a to się wiąże z okresami przesileń i zstępowaniem w stany depresyjne [Coraz częściej mówi się i pisze o depresyjności niektórych świętych, o stanach "poniżej poziomu", które nie świadczyły o ich nienormalności lecz właśnie wrażliwości, podatności na zranienie. Depresyjność świętych jednocześnie jest informacją o tym, że Bóg i Jego miłosierdzie jest obecne przy człowieku zawsze, a może szczególnie w udręce wrażliwości i depresji.]

Stany te nie są więc znakiem nienormalności, lecz przeogromnej wrażliwości. Jest to w dodatku wrażliwość, która kiedyś została zniszczona, zdławiona czy wręcz zabita. Uczucia, które towarzyszą zranionemu ciału w stanach depresyjnych - złość, gniew, a przede wszystkim paraliżujący lęk, apatia itd. - niektórzy porównują do "aniołów, które doznały przemocy, gwałtu". [Porównanie uczuć do aniołów, które doznały przemocy, jest trafne też dlatego, że zachowania zranionego ciała w momentach (lub długich okresach) odreagowania przemocy podobne są do opętania. Nie jest to jednak opętanie sensu stricto, lecz odsłonięcie uczuć, które kiedyś zostały boleśnie "zgniecione".]

Depresja to złowrogi wir, który nagle wciąga w dół, ciemność ogarniająca wszystko. To pewnego rodzaju powrót do stanu dziecka, bezradnego, wystraszonego, w obliczu zagrożenia przyjmującego postawę embrionalną. Zranione ciało opisuje takie stany za pomocą określeń wziętych z problematyki śmierci. Dla niego wtedy wszystko zdaje się umierać: więzi z ludźmi, sens, radość z czegokolwiek. Stany te da się zauważyć w biografiach wielu świętych. Zranione ciało czasami jest depresją po prostu sparaliżowane, nie umie się wtedy nawet modlić.

Te stany to nie tyle coś nowego, ile ujawnienie czasem deptanej przez wiele lat wrażliwości, to żal i rozpacz, która zawsze była ukryta i doskonale zamaskowana, a teraz się odkrywa. Do rozpaczy, która przechowywana była od lat, dołącza się zwielokrotniony ból życia codziennego. Jest to tak naprawdę "rodzenie rozpaczy". To bardzo ważny moment w życiu każdego człowieka - urodzić swoją rozpacz, wydać ją na świat. Zranione ciało, gdy jest zamknięte, sprawia wrażenie, że ma "mocne nerwy" lub że "uczucia trzyma na wodzy". Po jakimś czasie napór skrywanych emocji jest tak duży, że grozi wybuchem. Gdy jednak wybuch już nastąpi i zranione ciało jest już odsłonięte, pojawiają się okresy depresyjne jako wynik zmęczenia i upadku pod ciężarem swojej własnej wrażliwości. Jest to cyklicznie powracająca "prywatna jesień", gdy wszystko zamiera i staje się ciemne, nie ma odradzania się czegokolwiek, nie ma możliwości mobilizacji, brak jakiejkolwiek nadziei. Czasami jest to stan tak intensywny i ciężki, że wymaga pomocy z zewnątrz.

Ta depresyjność stwarza samemu zranionemu ciału szansę przeżycia przedsmaku piekła już tu na ziemi. Oprócz wielorakiego wsparcia, jakie byłoby mu w tym czasie potrzebne, zranione ciało potrzebuje swoistej "duchowości stanów depresyjnych". Maryja-matka jest wtedy obecna jako Ta, która wszystko wie i pomaga, aby ta duchowość się rodziła, a jeśli się rodzi, to ją ochrania i podtrzymuje.

Na czym ta duchowość polega i dlaczego Maryja jako matka jest aż tak potrzebna? W stanach depresyjnych zranione ciało mimo osiągniętych lat cofa się w swoim samopoczuciu do wieku dziecka. Im głębszy stan depresyjny, tym to dziecko jest mniejsze. Zranione ciało szuka na przykład ciemności, zasłania okna, chce się ukryć. Być może chodzi o ciemność łona matki, które daje bezpieczeństwo. Boi się całego świata i życia, zadań, które je czekają. Leżąc, przyjmuje nawet postawę embrionalną. Zranione ciało w takich stanach staje się tym dzieckiem, które kiedyś zostało zranione, cofa się do tego momentu (momentów), w którym coś się stało - do tego, co zadecydowało o jego zamknięciu. Jeśli mała dziewczynka została zbita przez pijanego ojca, to gdy w wieku dorosłym pojawi się taki depresyjny stan, ona znowu poczuje się małą, wystraszoną, bitą dziewczynką. Ten dramatyczny moment zatrzymuje ją w danym miejscu i ona jeszcze do niego wraca. Stan depresyjny przenosi ją do przeszłości, właśnie do tych tragicznych przeżyć. Jest to stan wewnętrznego piekła, niewyobrażalnego cierpienia. Dopada zranione ciało w najmniej oczekiwanych momentach. Silny i energiczny mężczyzna boi się wyjść z domu, przedsiębiorcza kobieta staje się "uschłą rośliną".

Maryja oprócz tego, że jest Matką Miłosierdzia, jest nazywana także Niewiastą Wielkiej Soboty (dzień odwiedzin Jezusa w otchłani), czyli wielkiej nadziei. Szukając odniesień między Jej macierzyństwem wobec Chrystusa i macierzyństwem wobec ludzi, odnajdujemy je właśnie w Wielkiej Sobocie, gdy Chrystus zstępuje do piekieł. Co robiła wtedy Maryja? Po śmierci Jezusa cierpiała i bardzo (powiedzielibyśmy - wzorcowo) żyła nadzieją. Jezus umarł, a Ona została tylko z Jego słowem, Jego obietnicą. Ona właśnie jest Matką Prawdziwej Nadziei, w przeciwieństwie do tych małych nadziei, które gasną.

Jaka jest duchowość proponowana przez Nią tym, którzy wpadają w stan "poniżej zera"? O czym Maryja przypomina? Spróbujmy ująć to w kilku punktach:
1. Bóg jest światłością - inną niż światła, które właśnie pogasły.

2. Jezus jest pasterzem, który niesie swoją zranioną owcę, ale nie robi jej wyrzutów, nie bije i nie popędza. Jeden z najstarszych wizerunków Chrystusa to właśnie Dobry Pasterz niosący owcę na ramionach. Ten obraz, zaczerpnięty z Pisma Świętego, stał się tak ważny dla pierwotnego chrześcijaństwa, bo pasterz uważany był za alegorię Logosu. Logos, przez którego wszystko się stało, jest najpierw stróżem, opiekunem stworzenia. Wcielenie Logosu oznacza przede wszystkim to, że bierze On na ramiona zaginioną owcę, ludzką naturę - ludzkość jak całość - i niesie ją do domu . Taki jest najprawdziwszy obraz Boga. Maryja prosi, aby pozwolić Bogu, by nas niósł.

3. Noc to etap pewnej drogi, przez który Bóg prowadzi swoich umiłowanych. Właśnie wtedy mówi im o swojej wielkości i miłości. Objawia po prostu prawdę o sobie.

4. Ta noc jest potrzebna aby odkryć, że jest się małym paproszkiem w zawierusze świata. Dopiero wtedy można iść dalej. Jest to środek leczący zranione ciało z nieustannego poszukiwania wielkości. Maryja wskazuje na moc i wolność bycia małym.

5. Maryja prosi, aby spróbować oprzeć się na Ojcu, wejść w Niego, w Jego serce, poczuć się dzieckiem Bożym. Maryja wie, że światła, które gasną w stanach depresyjnych, są światłami tego świata. Jezus odchodzi od swej rodziny w wieku dwunastu lat, aby "być już w sprawach Ojca". Dopiero potem, niejako z perspektywy "łona, wnętrza Ojca", spojrzy na pokusy (czyli światła) tego świata, które podsunie mu szatan na pustyni. Zranione ciało dopiero na tej drodze nie będzie ulegało złudzeniom, że owe światła mogą być absolutnym źródłem szczęścia. A zatem stany, o których tu mówimy, są potrzebne, aby dostrzec relatywność wszystkiego, na czym zranione ciało opierało się wcześniej, żeby przeżyć. Gdy jednak doświadczy "bycia na łonie Ojca", wszystko nabierze właściwych rozmiarów. Po wyjściu z dobrze przeżytego stanu depresyjnego zranione ciało wie, że nie zależy mu już na tym, do czego tak namiętnie dążyło do tej pory. W tym sensie zejście "poniżej poziomu" jest oczyszczeniem.

6. Maryja jest w stanach depresyjnych bardzo obecna i wskazuje, że właśnie do takiego piekła zstąpił Jezus, aby ogłosić swoje zwycięstwo. Kto ma odwagę i wiedzę, aby towarzyszyć ludziom w prawdziwej, ciężkiej depresji? Kto miałby odwagę zstąpić do piekła? A Kto jako jedyny już to uczynił? Maryja przypomina o obecności Chrystusa pełnego miłości.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 76-80.

ciąg dalszy - kliknij tu

sobota, 6 sierpnia 2011

Cz.2; 11 G. Pragnienia...zwracają uwagę na potrzebę ich oświecenia

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała (cd)
G. Pragnienia, zaciemniając świat zranionego ciała, zwracają uwagę na potrzebę ich oświecenia.
Czyni to Duch Chrystusa, dany nie jednorazowo, lecz w drodze. Jest to droga modlitwy, głębokiej i nieustannej. Proces ten trwa latami. Dlatego Maryja wzywa nie tyle do "doskonałości", ile do modlitwy. Oświecenie polega na pomocy zranionemu ciału w stopniowym przechodzeniu ze świata przyjemności do świata wartości. Oczyszczenie pragnień zranionego ciała nie jest więc ich zabiciem, mimo że wiąże się z męką i pewnego rodzaju umieraniem. Tylko człowiek potrafi je stłumić, zabić. Bóg te pragnienia odkrywa, aby je przywrócić zranionemu ciału, oczyścić i zbawić.
Maryja jest matką na całej długiej drodze.
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 76.

ciąg dalszy - kliknij tu

piątek, 5 sierpnia 2011

Cz.2; 11 F. Pragnienia popychają do prawdziwego zawierzenia.

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała
F. Pragnienia popychają do prawdziwego zawierzenia.
Bardzo ważne jest oddawanie wszystkich cielesnych pragnień Maryi, rozmawianie z Nią o nich. Jest to bardzo trudne, bo zranione ciało odbiera swoje pragnienia jako coś, co należy do sfery ciała, natomiast Boga widzi tylko w sferze "ducha". Często więc na modlitwie zranione ciało w ogóle nie porusza tych tematów, czyli tak naprawdę nie rozmawia z Bogiem o sobie. Woli ono zwracać się ze swoimi pragnieniami do stworzeń z myślą o zaspokojeniu ich. Biega, szuka, oddaje się stworzeniom w niewolę, byleby tylko dostać jakieś chwilowe zaspokojenie. Uprawia więc duchową "prostytucję", oddaje się wszystkim, byleby coś "zyskać". Tak funkcjonując, zranione ciało czuje się samo ze sobą coraz gorzej - co jest owocem uprawianej "prostytucji". Nie umie ono jednak na razie służyć jednemu Panu ani oddawać się jednemu Oblubieńcowi. (cdn)
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s. 75-76.

ciąg dalszy - kliknij tu

czwartek, 4 sierpnia 2011

Cz.2; 11 E. Pragnienia stają się źródłem pierwszych porażek

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała (cd)
E. Pragnienia stają się źródłem pierwszych porażek, bo dochodzi do prawdziwej walki duchowej, a tam gdzie jest walka - tam możliwość porażki.
Maryja dodaje otuchy, jest matką. Przypomina o sile łaski, o której zranione ciało ciągle zapomina. Maryja wie, że Bóg w jednym momencie mógłby zakończyć tę walkę, ale chodzi o dostrzeżenie - z jednej strony - własnej słabości, z drugiej strony - namacalnego działania łaski w konkretnych sytuacjach duchowej walki. Maryja przedstawiona jest w Apokalipsie jako Niewiasta, pod której stopami jest księżyc. Księżyc to symbol zmienności ludzkiego losu podlegającego zaćmieniom i zmianom, symbol przeciwieństw i konfliktów. Maryja jest nad tą całą zmiennością, panuje nad nią. To dobra Maryjna Nowina. W następstwie porażek zwęglają się duchowe ambicje zranionego ciała, a Maryja temu towarzyszy. Przypomina o ogniu oczyszczenia oraz o słowach Jezusa na temat gałęzi, które gdy przynoszą owoc, muszą być oczyszczone, a gdy nie przynoszą, muszą być odcięte. (cdn)
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s.75.

ciąg dalszy - kliknij tu

środa, 3 sierpnia 2011

Cz. 2; 11 D. Pragnienia...poszukiwanie punktów odniesienia poza nimi

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała (cd)
D. Pragnienia zmuszają zranione ciało do poszukiwania punktów odniesienia poza nimi.
Zranione ciało, nie mogąc pozbyć się pragnień i widząc, że nie może też ich bezkrytycznie zaspokajać, poszukuje nowych punktów odniesienia, które już nie są "z ciała". Jest to niezwykle cenny czas, czas wielkiej łaski, czas ciemności i bólu, ale Maryja je podtrzymuje swoją nieustanną modlitwą. Ona wtedy właśnie mówi Jezusowi: "Nie mają już wina", czyli: "Ich życie straciło radość i smak, oni się snują, wegetują, zjadają samych siebie, nie mają życia poza życiem ciała". Zranione ciało musi poczekać, aż Duch wleje w nie "wino" i pozwoli by ono "działało".
Winem jest wiara, nadzieja i miłość, czyli wewnętrzne, a jednocześnie pochodzące nie z ciała punkty odniesienia. Stare punkty były bardziej zewnętrzne (np. "próżna chwała"), teraz poprzez wlewane "wino" zranione ciało będzie miało wewnętrzne punkty odniesienia. Oczekiwanie na to jest bardzo trudnym okresem, bo panuje wtedy niezwykle głęboka ciemność. Zranione ciało dopuszcza się wówczas błędów, upadków i grzechów, lecz nie odczuwa na razie ich goryczy - ono po prostu zaspokaja swoje pragnienia. (cdn)
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s.74.

kliknij tu - ciąg dalszy

wtorek, 2 sierpnia 2011

Cz.2; 11 C. Pragnienia wprowadzają zamęt.

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała (cd)
C. Pragnienia wprowadzają zamęt.
Zranione ciało w początkowej fazie już nie wie, czego chce naprawdę: czy zaspokoić swe pragnienia (wejść w świat przyjemności), czy nie zaspokoić ich (wejść w świat wartości). Ten zamęt jest etapem bolesnego oczyszczenia z poczucia "bycia panem samego siebie", bo niesie brak całkowitej samokontroli, pewnego rodzaju zdumienie samym sobą, zdumienie upokarzające, a co najważniejsze - brak punktów odniesienia. Jest to poczucie tonięcia lub bycia niesionym przez rwący strumień pragnień. Stare punkty odniesienia już przestają istnieć (np. dbałość o dobrą opinię), a nie ma jeszcze nowych. Pokusą w tym czasie jest wycofanie się z życia, podczas gdy kierunek duchowego prowadzenia jest odwrotny - ku życiu.
Maryja jest Gwiazdą Morza. Morze w tym wypadku to chaos, topiel, głębia. Maryja czuwa nad każdym, kto przez Boga jest wrzucony w topiel - sztorm namiętności i pragnień ciała. (cdn)
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s.73-74.

ciąg dalszy - kliknij tu

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Cz.2; 11 A, B.Chrystus oczyszcza pragnienia zranionego ciała.

11. Ono ciągle czegoś chce - pragnienia zranionego ciała (cd)
Chrystus oczyszcza pragnienia zranionego ciała. Na czym to polega? Bardziej pasuje tu słowo oczyszczanie niż oczyszczenie, bo jest to proces trwający całe życie. Moglibyśmy spróbować ująć to w następujące etapy:

A. Otwarcie się pragnień. Nieprzyjęte ciało ma je zawsze, ale wielkim znakiem łaski jest ich otwarcie i uświadomienie sobie ich istnienia, wejście w strumień świadomości.

B. Pragnienia wywołują strach z tego powodu, że
- są bardzo silne, więc sprawiają wrażenie, że przejmą zarządzanie całym ciałem;
- mogą doprowadzić do kompromitacji a nawet zbezczeszczenia ciała. To właśnie często sprawia, że zranione ciało - do momentu pęknięcia dumne z siebie - teraz czuje się poniżone, podłe, niegodne miłości. Pojawia się poczucie winy, przeduczynkowe i neurotyczne (nieadekwatne). Chrystus użyje tych odkrytych pragnień i strachu do ugodzenia w duchową ambicję i pychę, która do tej pory wypełniała zranione ciało. Kończy się tutaj faryzejska modlitwa: "Dziękuję, Panie, że nie jestem jak tamci", a zaczyna ludzka: "Jezu, zmiłuj się nade mną".
Tutaj więc mogą się zrodzić początki prawdziwej pokory. Polega ona na świadomości, że moje pragnienia panują nade mną, ale Bóg panuje nad wszystkim! Jest to bardzo bolesne, ponieważ duchowe ambicje były do tej pory wielką siłą nośną zranionego ciała albo nawet sensem życia. Odkryte pragnienia kompromitują ciało we własnych oczach, zdzierają maskę, straszą potępieniem. Ale Maryja bardzo by chciała, aby zranione ciało nigdy nie potępiało siebie za swoje pragnienia.
Maryja przypomina, że Jezus nie przyszedł potępić pragnień, lecz je zbawić. (cdn)
Ks. Adam Rybicki "Uzdrowienie przez Maryję", Kraków, wyd. "M", 2004, s.73.

ciąg dalszy - kliknij tu